+ All Categories
Home > Documents > Replika 09/07

Replika 09/07

Date post: 10-Jun-2015
Category:
Upload: teczowo
View: 417 times
Download: 5 times
Share this document with a friend
24
dwumiesięcznik społeczno - kulturalny FILIPIAK TRANSSEKSUALIZM, CROSSDRESSING HOMOPOLITYCY magazyn bezpłatny ISSN 1896-3617
Transcript
Page 1: Replika 09/07

dwumiesięcznik społeczno - kulturalny

F I L I P I A K T R A N S S E K S U A L I Z M , C R O S S D R E S S I N G H O M O P O L I T Y C Ym

agaz

yn b

ezpł

atny

ISSN

1896

-361

7

Page 2: Replika 09/07

Festiwal Filmowy „Pryzmat“Homo BrotherChuck i Larry – kryptoheterycyApostoł(ka) peryferiiNiesformatowaniAla ma AlęLechoń gejowskiDivy górą!Literatura wobec odmieńców„I Bóg stworzył transwestytę“Lesbijki z Bostonu

PP OO DD RR ÓÓ ŻŻ EEGrzeczne dziewczynki idą do nieba,niegrzeczne do Eressos

ŚŚ WW II AA TTEuroPride 2010 w Warszawie W Iranie nie ma homoseksualistówBiografia Milka na dużym ekranieLarry Wachowski nie jest mężczyznąGejowsko-lesbijskie mistrzostwa

MM AA RR KK EE TTSingle, DINK czy DEWKS

PP RR AA WW OOŁączy nas również wspólne nazwisko

KK UU LL TT UU RR AAW poszukiwaniu tożsamościGwen na ołtarze!

2

Wydawca: Stowarzyszenie Kampania Przeciw Homofobii, ul. Żelaz-na 68, Warszawa, tel.: 022 423 64 38, [email protected] naczelna: Ewa TomaszewiczZastępca redaktorki naczelnej: Mariusz KurcStała współpraca: Robert Biedroń, Michał Hucał, Radek Oliwa,Małgorzata Rawińska, Krzysztof Tomasik,Paweł Fischer-Kotowski Marketing: QM Orzoł, [email protected]ład: Agnieszka KraskaWebmastering: Krzysztof ŁośRedakcja nie zwraca tekstów niezamówionych oraz zastrzega sobieprawo do ich redagowania i skracania. Przedruki po uzyskaniupisemnej zgody wydawcy.

wstęp n iakTekst: Ewa Tomaszewicz

RR AA PP OO RR TTOrientacja seksualna kartki wyborczej

FF EE LL II EE TT OO NNIwan, premier i szafa

WW YY WW II AA DDPolska jest sceną zbrodnirozmowa z Izabelą Filipiak

KK RR AA JJŚwiderski nie chce grać geja Tomasz Jacyków – wyautowanyMOPS zalegalizował związek dwóch mężczyznUmarł król, niech umiera następny!

0033

0066

1100

1122

Nie jestem entu-zjastką wcześ-niejszych wybo-rów. Nie dlate-go, że uważam,by spółka, któraprzez ostatniedwa lata rządzi-ła Polską, po-winna robić tonadal, ale dlate-go, że znówmuszę wybrać

mniejsze zło. Pesymizm? Powiedzmy sobie szcze-rze – w ciągu ostatnich dwóch lat nie powstałażadna nowa siła polityczna, która mogłaby coś wsytuacji polskich lesbijek i gejów zmienić. Gorzej –nie powstała też żadna nowa jakość w siłach jużistniejących. Jeszcze gorzej – siły, które mogłybycoś zdziałać, jakoś nie spieszą się z powtarzaniemdeklaracji, które wielokrotnie słyszeliśmy z ust ichliderów przy okazji Parad Równości. Nie będę wy-mieniać nazwisk, nie chcę nikogo zachęcać dogłosowania nogami. Wręcz przeciwnie – chciała-bym, abyśmy na te wybory poszli naprawdę tłum-nie. Mimo iż uważam, że nie ma z czego wybie-rać. A może właśnie dlatego.

Dwa lata temu wśród niedoszłych kandydatówdo prezydenckiego stołka znalazła się prof. MariaSzyszkowska. Niedoszłych, bo jej sztabowi nieudało się zdobyć wymaganych w ordynacji wy-borczej 100 tys. podpisów pod jej kandydaturą.Zabrakło profesjonalizmu oraz podstawowej wie-dzy na temat tożsamości obywatelskiej i preferen-

cji wyborczych polskich gejów i lesbijek. Mówiącprosto, świadomości, że, po pierwsze, do zwy-cięstwa nie wystarczy entuzjazm dla sprawy nie-licznej garstki zapaleńców (wystarczy przyjrzeć sięcasusowi partii Zielonych). Po drugie, że lesbijki igeje, podobnie jak całe społeczeństwo polskie(no, może poza elektoratem Radia Maryja) nie-szczególnie palą się do jakiejkolwiek działalnościobywatelskiej (jak choćby zbieranie podpisów narzecz „naszych“ kandydatów). Po trzecie, że dlawiększości osób homoseksualnych nastawieniepartii czy kandydatów, którzy są skłonni poprzećdo kwestii związków partnerskich czy ustawo-dawstwa antydyskryminacyjnego, jest tylko jednąze zmiennych, którą biorą pod uwagę (lub nie),oddając (lub nie) swój głos. I nie mam tu na my-śli argumentacji w stylu „Głosuję na PO, bo mojaorientacja nie jest dla mnie kwestią pierwszej wa-gi. Ważniejsza jest gospodarka, dobro Polski, bla,bla, bla“. Pewnie, że gospodarka, dobro Polskiitd. itp. jest ważne. Zawsze zastanawia mnie jed-nak to, że zwolennicy PO nawet nie napomykają,że być może bardziej odpowiednia byłaby dlanich partia, która byłaby liberalna i gospodarczo,i obyczajowo... Wracając jednak do punktu trze-ciego – mam na myśli to, że oddając swój głos,czasem patrzymy jednak na całokształt. I nieko-niecznie musi się nam podobać, że osoba popie-rająca nasze postulaty ma np. skrajnie lewicowepoglądy na gospodarkę.

Tak, wiem. Na polskiej scenie politycznej nie ma na-prawdę liberalnego (czy naprawdę lewicowego), azarazem liczącego się ugrupowania politycznego.Nie ma też (poza jednostkami) znaczących polity-

ków, którzy nie tylko otwarcie wyrażaliby poparciedla postulatów organizacji LGBT, ale również wpro-wadzaliby je w czyn. Ale to, że ich nie ma, jest rów-nież naszą, lesbijek i gejów, zasługą. Dwa milionygłosów (które ponoć posiadamy) niesie ze sobą po-tężny potencjał, którego – przynajmniej teoretycznie– politycy nie powinni ignorować. A jednak ignoru-ją, bo nie zdają sobie sprawy z jego istnienia. Iwłaściwie trudno mieć do nich o to pretensje – na-prawdę niewiele robimy, aby ten stan rzeczy zmie-nić. Na Parady Równości i Marsze Tolerancji w naj-lepszym przypadku przychodzi kilka tysięcy osób. Worganizacjach LGBT działa ich kilkadziesiąt. Do swo-jej orientacji seksualnej przyznajemy się najczęściejwyłącznie najbliższym. Albo w ogóle. I choć wcalenie jest nam z tym dobrze i chcielibyśmy żyć jawniei nie bać się homofobii, głosujemy na PO, bo prze-cież nasza tożsamość nie jest najważniejsza. I przytym wszystkim oczekujemy, że to „społeczeństwodojrzeje“, by zająć się w końcu naszymi problema-mi. Nie łudźmy się. Bez nas, bez naszego udziału,bez wywierania wpływu na tych, których wybiera-my, bez popierania tych, którzy działają na nasząrzecz, nie dojrzeje. Nigdy.

CChhcceemmyy bbyyćć ssoobbiiee rraaddzzii??

Spis treści

1133

foto

: Oiko

1155

wwww

ww..rree

pplliikkaa

..kkaamm

ppaannii

aa..oorr

gg..ppll

0077

1144

pprroojjeekktt ookkłłaaddkkii:: Jakub Stański, wwssppóółłpprraaccaa:: Adam Stefaniak

2222

Page 3: Replika 09/07

3

Jakie barwy będą mieć kartki wyborcze ponad2 mln osób? – takie pytanie powinno pojawiaćsię w mediach przy okazji każdych wyborów.Nie pojawia się jednak nie tylko dlatego, żeprasa i telewizja nie ma żadnego interesu wwspieraniu mniejszości seksualnych. Po prostuwciąż nie stanowimy elektoratu wyborczego.Wiadomo, dlaczego tak jest – geje i lesbijkimają różne poglądy, każdy inaczej ocenia his-torię, politykę, religię, gospodarkę. Wszystko

prawda, warto jednak zwrócić uwagę, że takżeinne grupy społeczne różnią się między sobą.Nawet wielbiciele Tadeusza Rydzyka wybierająróżne ugrupowania, a jednak potrafią stworzyćwrażenie, że są jednolitą siłą, bez której niemożna wygrać wyborów. Czy mniejszości sek-sualne mają szansę na podobne osiągnięcie?

Prawicowa lesbijka? Konserwatywny gej? Niezawsze musi to oznaczać ukrywanie się iuwewnętrznioną dyskryminację. W amerykańs-kim filmie dokumentalnym „Fundamenty rodzi-ny“ (reż. Artur Dong, 2002) jednym z bohate-rów jest działacz republikański, otwarty gej,który stara się zrobić wszystko, by jego partiazmieniła stosunek do osób homoseksualnych.Nie jest zresztą sam, także Mary Cheney, córka

wiceprezydenta, nie ukrywa swojego związku zkobietą, a niemal całe Stany Zjednoczone asys-towały narodzinom jej syna, którego będziewychowywać wspólnie z partnerką – HeatherPoe. W Polsce podobnych historii nie ma i jesz-cze długo nie będzie, nasza prawica homofo-biczną retorykę uczyniła bowiem swoim zna-kiem rozpoznawczym. O ile jednak trudno so-bie wyobrazić akceptujących własną seksual-ność gejów czy lesbijki głosujących na PiS, Sa-moobronę czy LPR, o tyle wśród wyborców i

wyborczyń PO jest ich sporo. Przyczyn takiegostan rzeczy jest zapewne wiele, ale kilka wyda-je się decydujących. Przede wszystkim Platfor-ma Obywatelska od zawsze stara się prezento-

wać jako nowoczesna partia ludzi otwartych naświat, wypowiedzi na tematy obyczajowe uni-ka, a do dziś liderzy PO nie mają w tej dziedzi-nie żadnych pomysłów – raczej skupiają się napodbijaniu konserwatyzmu innych. Jednocześ-

nie zamieszanie wywołuje specyficzne rozu-miane pojęcie „liberalizm“. Platforma konsek-wentnie określa się jako partia liberalna, takjest też postrzegana i jako taka zwalczana. Pro-blem w tym, że liberalizm odnosi się w tym wy-padku tylko do poglądu na gospodarkę, wsprawach zmian kulturowych mamy natomiastdo czynienia z konserwatywną prawicą i

rapo

rtOOrriieennttaaccjjaa sseekkssuuaallnnaa

kkaarrttkkii wwyybboorrcczzeejjNa kogo zagłosują

geje i lesbijki? Walkęo które postulatyśrodowiska LGBT

zapowiadają partie?

Tekst: Krzysztof Tomasik Grafika: Jakub StańskiWspółpraca: Adam Stefaniak

Prawica

Stawianie tezy, że jeśli lubię facetów, to jednocześ-nie muszę popierać idiotyczne socjalistyczne hasła,jest po prostu kretyńskie. To, komu lubię wsadzać fiu-ta, nie ma znaczenia dla mnie przy wyborach politycz-nych. Tam interesuje mnie, czy będą niskie podatki,prywatyzacja służby zdrowia i szkoły bez narkotyków.

Jak zwykle nie ma na kogo głosować, jakoś takbywa, że zawsze głosuję „przeciw“, a nie „za“.Prawdziwej Lewicy w PL nie ma, zostaje głosowa-nie na mniejsze zło, czyli podróbę lewicy – LID.

Z niesmakiem, ale z braku alternatywy, zagło-suję na PO.

Page 4: Replika 09/07

wbrew pozorom nie dotyczy to tylko kilku osóbskupionych wokół Jana Rokity.

Niechęć Platformy Obywatelskiej do jakichkol-wiek działań emancypacyjnych na rzecz mniej-szości seksualnych ma długą tradycję, nie spo-sób w tym miejscu przypomnieć wszystkich ho-mofobicznych działań i wypowiedzi. Już w

2001 r. Donald Tusk, pytany o zalegalizowanew Holandii małżeństwa jednopłciowe, odpo-wiadał: „Małżeństwa homoseksualne z pra-wem do adopcji dzieci są obce kulturze pols-kiej“. Z czasem jego wypowiedzi przybrały tyl-ko na... radykalizmie – przy okazji debat nadprzyjętą przez Senat ustawą o związkach part-nerskich Tusk zapowiedział, że Platforma jestprzeciw, gdyż „związek homoseksualny nie jestpożądaną normą prawną, która powinna być

wspierana przez państwo“. A Jan Rokita poda-wał trzy powody, dla których PO nie może sięzgodzić na podobną ustawę: „Po pierwsze, wkonstytucji jest zapisane, iż małżeństwo jestzwiązkiem mężczyzny i kobiety. Po drugie,

zdrowy rozsądek. Po trzecie, silna tradycja iprzekonanie większości społeczeństwa“.

Najbardziej oburzająca była bez wątpienia re-akcja na krakowski Marsz Tolerancji w 2004 r.Platforma zdecydowanie opowiedziała sięwówczas przeciwko organizowaniu manifesta-cji, stając w jedynym szeregu z kibolami i Mło-dzieżą Wszechpolską. Donald Tusk mówił w„Gazecie Wyborczej“, dlaczego by nie wydałpozwolenia na podobne zgromadzenie: „Moimzdaniem ze względu na nikłe poparcie dla żą-dań gejów i lesbijek w Polsce – mam na myśli

związki partnerskie – tego rodzaju demonstra-cje mają charakter prowokacji i afirmacji pew-nych zachowań. Raczej nie służą tolerancji i po-

szanowaniuodmiennoś-ci, lecz zaost-rzają tempe-raturę dys-kursu“. Przyokazji żadnejz później-szych parad,liderzy POnie zdobylisię na choć-by najmniej-szy wyrazpoparcia dlagejów i les-bijek, nawetw momenciebezprawne-go zakazy-wania zgro-m a d z e ńprzez LechaKaczyńskie-go. Mieliśmy za to popis kiepskiego humoru ibagatelizowania problemu homofobii: np. po-równywanie manifestacji gejów i lesbijek domarszu onanistów. Zapytany przez media orozpędzony brutalnie przez policję poznańskiMarsz Równości 2005, Jan Rokita odparł: „Wychcecie, abym się zajmował gejami, ja wolał-bym już lesbijki“. Podobne podejście jest udzia-łem całej czołówki Platformy Obywatelskiej.Wystarczy przypomnieć wypowiedzi Julii Pitery,która uważała, że „o takich sprawach“ nie po-winno się w ogóle mówić publicznie, czy Stefa-na Niesiołowskiego wyznającego bez skrępo-

wania, że gejami się brzydzi. Niedawno Grze-gorz Schetyna (druga osoba w partii) tak cha-rakteryzował swoje poglądy: „Jestem typowymwyborcą PO: konserwatywnym liberałem. Jes-tem przeciwnikiem legalizacji aborcji, przeci-

wnikiem małżeństw homoseksualnych, bo zatym szedłby postulat adopcji przez takie parydzieci, a na to nigdy nie mógłbym się zgodzić.Obyczajowo jestem dosyć konserwatywny“.Powyższa wypowiedź wydaje się niezmiernietypowa dla przedstawicieli Platformy: poglądyskrajnie prawicowe przedstawia się jako zaled-wie „dosyć konserwatywne“. W ten sposóbpozoruje umiarkowanie i sytuuje się w cen-trum polskiej sceny politycznej, na co nabierasię większość mediów. Najbardziej racjonal-

nym działaniem wydaje się w tym wypadkuwzięcie sobie do serca postulatu Jana Rokitywygłoszonego przy okazji dyskusji na tematgejów i lesbijek: „niech tacy ludzie głosują napartie polityczne, które w tej sprawie mają innepoglądy od nas“.

Problem z poziomem reprezentowanym przezpolską prawicę w kwestach LGBT byłby zapew-ne mniej odczuwalny, gdyby istniała silna lewi-ca. Tak się jednak nieszczęśliwie składa, że jedy-nym liczącym się ugrupowaniem, które możnauznać za przeciwwagę dla prawicy, pozostajeod lat SLD, partia lewicowa głównie z nazwy.Obecnie jako LiD Sojusz idzie do wyborówwspólnie z Partią Demokratyczną i SDPL, pre-zentując przy okazji nowy program, gdzie o

mniejszościach seksualnych napisano jedynie wrozdziale „Polska ludzi wolnych“: „Dyskrymina-cja osób homoseksualnych – jest to w dużejmierze problem ukryty, ze względu na nieujaw-nianie tożsamości homoseksualnej. Brak jest

jasnego i publicznego sprzeciwu ze strony orga-nów władzy publicznej wobec słownej agresjiprzeciw osobom homoseksualnym“. Ten frag-ment świetnie obrazuje stosunek obecnej lewi-cy do gejów i lesbijek. Pomijam tu nawet brakpostulatu legalizacji związków jednopłciowych,

4

Na pełne zrównanie w prawach związ-ków homoseksualnych z heteroseksual-nymi jest w Polsce jeszcze za wcześnie.

Niech tacy ludzie głosują na partiepolityczne, które w tej sprawie

mają inne poglądy od nas.

Lewica

Wybrałabym LiD, ale odstrasza mnie Kwaś-niewski. Na PO już patrzeć nie mogę.

Pytanie mam – czy ktoś wie, co się stało z Par-tią Kobiet? Tyle zamętu było i co, żadna z Was nanią nie głosuje?

Kobiety, zagłosujcie na kobiety, jest nas 53%w ogóle społeczeństwa, jak zagłosjemy na siebie,będziemy rządzić.

Na Jarugę Nowacką to bym zagłosowała.

Głosujcie dalej na PO. Pamiętajcie jednak, żeczas szykować się do emigracji, bo PO to tylkosiostra PiS. Tak samo zła i podła. Nie wierzycie?Weźcie do ręki stare gazety i zobaczcie, kto był wAWS i gdzie teraz się zapisał.

Staram się głosować na człowieka, a nie napartię. Plujemy na prawice, na centrum, a jak SLDbyło u władzy, ilu czołowych polityków opowie-działo się za legalizacją związków partnerskich?Warto do tego wrócić – szczególnie teraz, w per-spektywie zbliżających się wyborów.

Page 5: Replika 09/07

co jest standardem w niemal w całej Europie,chodzi raczej o lekceważący stosunek, który po-lega na bezsensownym odfajkowaniu tematu,nikt bowiem nie ma chyba wątpliwości, że dys-kryminacja gejów i lesbijek nie zaczyna ani niekończy się na agresji słownej.

Także listy wyborcze układane są według znane-go od lat klucza. Nawet w dużych miastach,gdzie tradycyjnie istnieje lewicowy elektorat, LiDnie zdobył się na nowe otwarcie, wprowadzenie

osób spoza zamkniętego kręgu, o wyoutowa-nych gejach i lesbijkach nie wspominając. Wgruncie rzeczy wciąż realizowana jest politykaznana z czasów rządu SLD, kiedy deklarowanalewicowość spotykała się z realizowanym kon-sekwentnie systemem wartości polskiej prawicy.

I nie chodzi tu tylko o najbardziej spektakularneakcje jak blokowanie senackiego projektu MariiSzyszkowskiej czy wspieranie budowy bizantyj-skiego ołtarza prałata Henryka Jankowskiego,ale sytuacje, z którymi rząd spotyka się na każ-dym kroku i tylko od kierunku polityki zależy, czyułatwienia w codziennym życiu zostaną wpro-wadzone, czy nie. We wrześniu 2003 r. KomisjaEuropejska zaproponowała uproszczenie proce-dur związanych z przemieszczaniem się obywa-teli Unii Europejskiej i ich rodzin do innych kra-jów. Polska skutecznie sprzeciwiła się pomysło-wi, by za rodzinę uznawać partnerów ze związ-

ków homo-seksualnych ikonkubina-tów: „Uwa-żam to zanasz sukces“– mówiłK r z y s z t o fKrystowski,wiceministergospodarkiw rządzieLeszka Mille-ra. Możnaoczywiśc iełudzić się, żeod tamtegoczasu wielesię zmieniło,a najbardziejskompromi-towani dzia-łacze odeszli,ale... tylko do

czasu, gdy posłucha się wypowiedzi patronaLiD-u, jakim jest bez wątpienia AleksanderKwaśniewski. Były prezydent, pytany przez „Ga-zetę Krakowską“, czy w postulatach centrolewuznajdzie się kwestia legalizacji związków jedno-

płciowych, odpowiedział: „Tak. Sądzę jednak, żena pełne zrównanie w prawach związków ho-moseksualnych z heteroseksualnymi jest w Pols-ce jeszcze za wcześnie. Chodzi tu przede wszyst-

kim o możliwość adopcji dzieci. Osobiście jestemw stanie wyobrazić sobie parę homoseksualną,która wychowuje dziecko lepiej niż niejedno sa-kramentalne małżeństwo, ale moim zdaniem nie

dojrzeliśmy jeszcze do pełnego równouprawnie-nia związków gejów czy lesbijek z tradycyjnymimałżeństwami. Przynajmniej w tej materii“. Przyokazji takich wypowiedzi musi pojawić się pyta-nie, w jaki sposób politycy LiD-u mają zamiarwprowadzać w życie postulaty, do których saminie są przekonani.

Paradoks polskiej sceny politycznej polega natym, że coraz mniej tu miejsca dla różnorod-ności, system finansowania partii i wyśrubo-wane progi wyborcze zamiast wspierać, raczejblokuje wszelkie obywatelskie inicjatywy. Wefekcie przy okazji kolejnych wyborów spoty-kamy wciąż te same twarze kilku nieciekawychpanów w przepoconych garniturkach, którzyprzyssali się do poselskich ław. Następuje po-

laryzacja i do Sejmu wchodzi coraz mniej par-tii, coraz bardziej do siebie podobnych, wybórstaje się już tylko pozorny. Zawsze jednak mo-że być gorzej, dlatego tak ważne jest, aby gejei lesbijki nie tylko chodzili na wybory, ale takżeświadomie popierali konkretne ugrupowaniaczy ludzi. Poglądy możemy mieć różne, założe-nie wyjściowe powinno być jedno: nie głosuje-my na partie homofobiczne. Tylko z takim po-

dejściem mniejszości seksualne mają szansęstać się grupą społeczną braną pod uwagę wprzyszłości w politycznych kalkulacjach. Dopó-ki istnieje nierówne traktowanie, dopóty wrzu-cając kartkę wyborczą, należy pamiętać takżeo kwestii praw LGBT.

Wypowiedzi w ramkach pochodzą z forów portali gejowskich i lesbijskich.

5

Dramat

Poglądy możemy mieć różne, założe-nie wyjściowe powinno być jedno: nie

głosujemy na partie homofobiczne.

Krytyki Politycznej przewodnik lewicy. Idee, daty i fakty, pytania i odpowiedziopracował zespół „Krytyki Politycznej“, Warszawa 2007.

„Przewodnik lewicy“, napisany przez środowisko „Krytyki Politycznej“, to uporządkowa-nie w przystępny sposób wszystkich pojęć, które z lewicą mogą się kojarzyć. Są tu więcrozdziały na temat gospodarki, ekologii, stosunków z Kościołem, Unii Europejskiej, ko-biet czy mniejszości seksualnych, a wszystko zaprezentowane przystępne, często błys-kotliwie, a czasem z humorem. To bodaj pierwszy program polityczny w Polsce, gdziegeje i lesbijki zostali potraktowani poważnie. Pokazano, na ile prawa LGBT powinny być

nieodłącznym elementem działań lewicy, o których należy pamiętać przy okazji innych kwestii, np. edukacjiczy gospodarki. Otrzymujemy zresztą nie tylko wykład na dany temat, wykaz najważniejszych dat i faktów,ale także wskazówkę, jak odpowiadać na wszystkie zadawane wciąż głupie pytania, np. czy legalizacjazwiązków homoseksualnych zagrozi tradycyjnej rodzinie. Przewodnik przywraca wiarę w pojęcie lewicy,powinien być obowiązkową lekturą wszystkich polityków LiD-u – nie tylko przed wyborami.

Sprawdź, co to jest lewica

LiD... ale z akcentem na D, bo za SLD w stanieczystym nie przepadam. Anyway, nie widzę żad-nej innej sensownej opcji.

Z tego, co pamiętam, Gretkowskiej nie interesująkwestie mniejszości. Odżegnuje się od tej tematyki.

Ja uważam, że gay-e powinny być zielone, boto leży w interesie gay-ów i w naturalny sposóbim odpowiada :-)))

Dostrzegam problem dyskryminacji ekonomicz-nej, ale lewicowe remedia uważam za nieskuteczne(albo wręcz przeciwskuteczne). Czy nie mogę wy-marzyć sobie partii, że tak powiem, liberalno-liberal-nej (w odróżnieniu od konserwatywno-liberalnych)?

Myślę, że szansę wprowadzać dobrą lewicę wtym kraju będą miały dopiero dzieci albo wnukiSławka Sierakowskiego.

Page 6: Replika 09/07

„Wszyscy wiedzą, że tohomoseksualista“ – takwypowiedział się kiedyśMichał Figurski z Antyra-dia na temat Ivana Koma-renki. Gdy sprawa stałasię głośna, dziennikarzstwierdził, że żartował.Tylko co było żartem?Stwierdzenie, że pocho-dzący z Rosji piosenkarzjest gejem, czy opinia, żewszyscy o tym wiedzą?Przypomniała mi się wte-dy „toaletowa afera“George’a Michaela, jegopubliczny coming out orazzaskoczenie, jakie wywołała ta deklaracja. Japrzez całe swoje życie byłem święcie przeko-nany o tym, że boski George jest „nasz“ orazże fakt ten jest ogólnie znany. Okazało się, żeorientacja seksualna piosenkarza była pilniestrzeżoną tajemnicą. Iwan Komarenko nie mu-si jednak utajniać swoich preferencji, ponie-waż są one – tak przynajmniej twierdzi samzainteresowany – prawidłowe, czyli heterosek-sualne. Brak stałej partnerki tłumaczy w spo-sób prosty i logiczny: nie spotkał jeszcze odpo-wiedniej kobiety. W wieku 31 lat to zupełnienormalne, że mężczyzna jeszcze szuka.

W trochę innej sytuacji jest nasz fikuśny pre-mier Jarosław Aleksander Kaczyński. Najpotęż-niejszy w kraju bliźniak ma już prawie 60-tkęna karku. Partnerki jak dotąd nie znalazł iwszystko wskazuje na to, że znaleźć nie za-mierza. Szelmą ten, kto odważyłby się posą-dzić premiera o awersję do kobiet – to prze-cież oczywiste, że dla Jarosława Kaczyńskie-go liczy się tylko służba ojczyźnie. Nawetposłanka Szczypińska nie była w stanie pod-bić serca Jarosława Aleksandra. Nie pomogłyzalotne uśmieszki, wystawiane do „buzi-bu-zi“ policzki ani nawet torebka „Coco Chanel“(może dlatego, że podrabiana) – Kaczyńskipozostaje wierny Alikowi (Alik to „PierwszyKot“). Owszem – pracownicy UniwersytetuWarszawskiego opowiadają żądnej sensacjimłodzieży nieświeże historie o rzekomympartnerze obecnego premiera. Trudno siędziwić – każdy chciałby opowiedzieć cokol-wiek o szefie rządu i w ten sposób dać

wszystkim do zrozumienia, że go zna... i todosyć dobrze. Natomiast uwagi na temat or-ientacji seksualnej premiera, które publiczniewygłaszają zarówno oponenci, jak i (zniewo-lone) media, to niewątpliwie wyrachowanapolityczna zagrywka.

Tak samo należałoby ocenić podłe plotki doty-czące Zbigniewa Ziobry – najbliższego współ-pracownika premiera. „Kuriozalne są dla mniewypowiedzi do prasy posła Ziobro. Niedawnopowiedział on ,Faktowi’, że źródłem zachowańpedofilskich jest homoseksualizm i należy zrówną mocą tępić zarówno homoseksualizm,jak i pedofilię. I kto to mówi?! No przecież niema chyba w Polsce człowieka, który by niewiedział, jakie preferencje ma pan Ziobro“ –powiedział o polityku Prawa i SprawiedliwościPiotr Tymochowicz – prezes firmy ICCE Green-pol. Niedobry Tymochowicz! Dobrze się stało,że odwiedziła go policja i przeszukała mieszka-nie oraz komputer. Okazało się wprawdzie, żeżadnych pedofilskich materiałów nie posiadał,ale wystarczył przeciek do mediów, aby czło-wieka kompletnie skompromitować. Przy oka-zji pragnę także oświadczyć, że nieprawdą jeststwierdzenie, jakoby nazwisko ministra nie od-mieniało się przez przypadki.

Lista zupełnie bezpodstawnie szkalowanychprominentów jest długa i trudno spamiętaćwszystkie te plotki o Ibiszu, Kamellu, Piasecz-nym, Urbańskim, Poniedziałku (w tym przy-padku „pomówiony“ plotkę potwierdził) i wie-lu, wielu innych.

No dobra. Jako wyemancypo-wany i super-świadomy gejnie odczuwam potrzeby ukry-wania swojej orientacji seksu-alnej i z podobnym poczuciembeztroski mówię o preferen-cjach osób innych. Oczywiścienie posiadam informacji, któremógłby potwierdzić homosek-sualizm choćby jednej wymie-nionej tu z nazwiska osoby(nawet w przypadku Jacka Po-niedziałka nie mogę być pe-wien – być może chciał się tyl-ko polansować). Niewykluczo-ne, że premier Kaczyński niema zupełnie żadnej orientacji

seksualnej, a Iwan Komernko tęskni za czarnymioczami tej jedynej. Irytuje mnie natomiast zmo-wa milczenia panująca wokół tej tematyki. Prze-cież nie chodzi tu o publiczne debatowanie nadpreferowanymi przez Zbigniewa Ziobrę techni-kami seksualnymi. Chciałbym jednak wiedzieć,czy wysoko postawiony członek partii, w którejrodzą się takie pomysły jak wysyłanie gejów doobozów resocjalizacyjnych (taką myślą zabłysnąłswojego czasu poseł Marian Piłka), jest orientacji„słusznej“ czy nie. A jeśli artysta Piasek śpiewa ogłębokich uczuciach do kobiet, to jako potencjal-ny konsument jego twórczości zastanawiam sięnad autentycznością sprzedawanej przez niego„sztuki“. Nie chciałbym także wyjść na głupka,gdy po skonsumowaniu serwowanych przezprasę bulwarową damsko-męskich historyjekdotyczących Iwana Komeranki dowiedziałbymsię, że to wszystko było na pokaz.

Według prezydenta Lecha Kaczyńskiego Polskajest krajem tolerancyjnym – także dla gejów ilesbijek. Prezydent Kaczyński zna nawet osobiś-cie kilku homoseksualistów (lesbijek chyba niezna). Możemy realizować się w dowolnych za-wodach (oprócz nauczyciela, bo bratu się to niepodoba), możemy jeść, oddychać, a nawet wy-chodzić z domu. Tylko mówić „o tym“ nie mo-żemy, bo bycie gejem i bycie lesbijką to sprawaintymna... a nawet trochę wstydliwa. A więc za-mykamy się w tych naszych szafach i karmimyopinię publiczną zmyślonymi romansami, tęs-knotami i aranżowanymi małżeństwami. I długow tej szafie żyjemy i chyba nieszczęśliwie, ale tojuż nie ta bajka, a w dodatku nie moja.

6

IIvvaann,, pprreemmiieerr ii sszzaaffaa

Tekst: Radek Oliwa feli

eton

Foto: Furja

Page 7: Replika 09/07

PPrrzzyyjjeecchhaałłaaśś ddoo PPoollsskkii pprroommoowwaaćć sswwoojjąą nnoowwąąkkssiiąążżkkęę..Raczej ocalić. Nie pozwolić na to, żeby zostałaunieważniona.

OOccaalliićć ddzziieełłoo sswwoojjeeggoo żżyycciiaa??Mam nadzieję, że jednak nie życia. Ale to w1997 zaczęłam zbierać materiały i poczyniłampierwsze szkice do „Obszarów odmienności“(recenzja – s. 19). Zauważ, że w tej chwili ma-my nie tylko dziesięciolecie tego mojego zaan-gażowania się, ale również okrągłą rocznicęmitycznej albo faktycznej przemiany Marii Ko-mornickiej w Piotra Własta. Miała ona nastąpićw lipcu 1907 roku. To znaczy, że być możerozmawiamy teraz w stulecie tego faktu.

PPrrzzeemmiiaannyy??Pozwolę sobie tylko przypomnieć kilka faktów.Komornicka urodziła się w 1876, debiutowaław prasie warszawskiej w wieku 16 lat, a swoją

pierwszą książkę, zbiór opowiadań, wydała,mając lat 18. Autorka została skrytykowanaprzez konserwatystów, znalazla natomiast uz-nanie bardziej liberalnych autorów jak Nał-kowski i Jellenta. Z nimi Komornicka napisałapierwszy polski manifest modernistyczny. Kie-dy poznała się z Miriamem, jej twórczość za-częła się ukazywać w „Chimerze“, elitarnymmagazynie literackim – tam też z werwą i ta-lentem pisała pod pseudonimem Piotr Włastrecenzje powieści, natomiast pod swoim naz-wiskiem wiersze. Na łamach tego pisma dosz-ło do specificznego rozdwojenia: Komornickajako poetka melancholijnie wygasała, nato-miast Włast jako krytyk był coraz bardziejtwórczy, wnikliwy, pełen życia. Latem 1907Komornicka miała wybrać się z matką w po-dróż do Poznania i tam stwierdzić, że jestWłastem, mężczyzną i pragnie się przebrać wmęskie odzienie. W rezultacie została zam-

knięta w klinice psychiatrycznej. Leczenie trwa-ło do wybuchu pierwszej wojny światowej. Wgrudniu 1914 roku pozwolono jej wrócić dorodzinnego Grabowa, gdzie mieszkała wopuszczonym skrzydle domu. Nadal upierałasię przy rodzaju męskim i imieniu Włast. „Xię-gę poezji idyllicznej“ podpisała Piotr „Odmie-niec“ Włast.

SSkkąądd ssiięę wwzziięęłłaa KKoommoorrnniicckkaa ww ttwwooiimm żżyycciiuu??W 1982 roku ukazał się tom „Odmieńcy“ z se-rii Transgresji pod redakcją Marii Janion i Zbig-niewa Majchrowskiego. Bohaterem jednegodziału tekstów był Kaspar Hauser, a drugiegoMaria Komornicka. Kaspar Hauser, młody czło-wiek trzymany w zamknięciu przez tajemni-czych strażników lub opiekunów, którzy nienauczyli go mówić, był już wtedy bohateremwielu utworów literackich. Komornicka zaśjeszcze nie obrosła w teksty, właściwie byłakompletnie zapomniana. W „Odmieńcach“znalazł się esej Marii Janion o Komornickiej, azarazem pierwszy poważny tekst na jej temat.A obok były trzy wiersze z „Xięgi poezji idyl-licznej“. Brzmiały trochę jak Wojaczek czy Bur-sa. Przywodziły więc na myśl twórczość poe-tów przeklętych, bo to oni stosowali ironię, byoddać skrajność swojej egzystencji.

Ale gdy wyjechałam z Polski i zostałam pisar-ką, zajęły mnie inne tematy. Komornicka poja-wiła się u mnie w „Absolutnej amnezji“ raczejna zasadzie parodii niż faktycznego tematu i omały włos na tym poziomie by to zostało.

DDllaacczzeeggoo wwyyjjeecchhaałłaaśś??Skończyłam studia niedługo po stanie wojen-nym, gdy wydawało się, że nic się nie zmieni.Myślałam, że gdyby była wojna, to jeszczemożna by to wszystko wytrzymać. Natomiastmałego przystosowania, w które mogło sięzmienić moje życie, nie chciałam uznać zaswoje. Uznałam, że nie będę w stanie przewi-dzieć, w którym miejscu zaczyna się kolabora-cja i czy nie obudzę się pewnego dnia z poczu-ciem, że nie należę do siebie. Nienawidziłamtego, że komuniści byli gotowi ci wypomnieć,że oddychałaś na ich koszt.

WW 11999966 rrookkuu wwrróócciiłłaaśś ddoo PPoollsskkii.. DDllaacczzeeggoo??Żeby bronić „Absolutnej amnezji“. Wiem,wiem, to jakaś mania. Einstein powiadał, żeobłęd polega na ponawianiu tej samej czyn-ności, za każdym razem licząc na to, że osiąg-nie się inne, w końcu pozytywne rezultaty.

JJaakk ssiięę oossttaattnniioo wwiiddzziiaałłyyśśmmyy,, wwrróócciiłłaaśś,, żżeebbyybbrroonniićć „„KKssiięęggii EEmm““??Tak, ale rok wcześniej, to znaczy w 2004, teżtu byłam, żeby obronić pracę doktorską.

OOKK,, wwrróóććmmyy ddoo cczzaassóóww sspprrzzeedd „„KKssiięęggii EEmm““..JJeesstteeśś zznnoowwuu ww PPoollssccee,, zzaacczzęęłłaaśś uucczzyyćć nnaa ggeenn--ddeerraacchh ii zzrroobbiiłłaaśś ccoommiinngg oouutt...... Mój coming out kojarzony jest z programem„Tabu“ Małgorzaty Domagalik, a jednak trochęprzed nim był lutowy numer „Cosmo“ z 1998roku. Rok wcześniej zaczęłam uczyć twórczegopisania na warszawskich genderach. Niedługopotem ukazała się „Niebieska menażeria“ i wzwiązku z tym zrobiono ze mą pierwszy wy-wiad dla kolorowej prasy. Rozmawiałyśmy wwynajętym mieszkaniu na Saskiej Kępie. Dzien-nikarka się rozejrzała i mówi: „To co, mieszkatu pani sama...“. Gdybym się z tym zgodziła, towyszłoby tak: „Przyjechała kobieta z zagranicy,nie wyszło jej i jest sama – bo nikt jej nie chciał.Bo tak kończą feministki“. Nie myślałam o tym,

że będę się ujawniać, bo uznałam, że to, co za-prezentuję w piśmie o lakierowanych okład-kach, jest zawsze jakąś kreacją. Chodziło tylkoo jej wybór, a ja stwierdziłam momentalnie, żeodgrywanie niechcianej i osamotnionej kom-pletnie mi nie odpowiada. Akurat byłam wtedyw gorącej fazie romansu, dobrze się w nim czu-łam, więc zaczęłam o tym opowiadać.

LLuubbiisszz ssiięę kkrreeoowwaaćć??Mam w sobie skłonności performerskie. Mojaprzygoda z teatrem zaczęła się w czasach stu-

7

wyw

iad PPoollsskkaa jjeesstt

sscceennąą zzbbrrooddnniiRozmawiały: Ewa Tomaszewicz,

Małgorzata Rawińska

rozmowa z I zabe lą F i l ip iak

Nie myślałam o tym, że będę sięujawniać, bo uznałam, że to, co za-

prezentuję w piśmie o lakierowanychokładkach, jest zawsze jakąś kreacją.

W Polsce, ledwo coś powiedzia-łam, to już byłam „szalenie

radykalna“, nie do przyjęcia nawetw „Gazecie Wyborczej“.

Page 8: Replika 09/07

8

denckich – reżyserowałam sztuki w teatrzykuamatorskim na Przymorzu. To był zupełnyprzypadek – zobaczyłam ogłoszenie, poszłam idostałam pracę w domu kultury. Najpierw zro-biłam Pawlikowską-Jasnorzewską, która oka-zała się sukcesem, a potem sztukę poetyckąmojego autorstwa o czarownicach, którą za-szokowałam, chyba negatywnie, komisję pew-nego konkursu teatralnego. W końcu musia-łam odpocząć od teatru, bo pisałam pracę ma-gisterską, potem „Almę“. A potem już zaczę-łam się pakować.

Teatr w końcu wrócił, stąd wzięła się „KsięgaEm“ – miałam napisać sztukę dla Teatru Tele-wizji, dostać dużo pieniędzy... Gdy „KsięgaEm“ zaczęła się rozrastać, wiadomo już było,że to nie będzie sztuka telewizyjna. W wol-nych chwilach pisałam jednoaktówkę, którąnazywałam „Moje życie królicze“ – sztukę nadwie lesbijki i telewizor, która została w końcuwystawiona na uniwersytecie w Berkeley.

Lubię występować na scenie – był monodramw Nowym Jorku, zrobiłam ze swoimi student-kami przedstawienia w Centrum Sztuki Współ-czesnej.... Problem w tym, że produkcja tea-tralna zajmuje niewymierzalnie dużo czasu.Kiedy się pisze książkę, spędza się nad nią ran-ki i wieczory, to ostatecznie jednak widać efekttej pracy. Można pomyśleć, że za pięćdziesiątlat ktoś jeszcze będzie mógł z niej skorzystać.A kiedy przygotowujesz przedstawienie, do te-go jeszcze z dużą liczbą osób, to patrzyszwstecz na kilka tygodni spędzonych w amokui nie masz pojęcia, jak skromne dwie godzinyprzedstawienia mają się do stu dwudziestuczterech, które poświęciłaś, aby te dwie pow-stały. Także w pewnym momencie musiałamwręcz hamować tendencje performerskie, bonie miałam czasu na inne sprawy.

Ważna jest wewnętrzna pewność, że staćmnie na autokreację. Wtedy jestem otwarta nasprawy tego świata, a moja siła życiowa masię jak wyrazić. Nie muszę jednak pewności tejnieustannie testować. W związku z tym na codzień prowadzę zdumiewająco nudne życie.Najważniejsze jest jednak prawo do wycisze-nia się, zamknięcia, a potem wyłonienia się zczymś nowym, co mnie zadowoli – może tobyć książka, pomysł albo projekt. Oczywiście,patronką autokreacji jest Maria Komornicka.Podjęła ryzyko, żeby przekonać nas, że to onaostatecznie decyduje o tym, kim ma się stać. Itak stała się dla nas inspiracją. W końcu zyska-

ła nasz szacunek dla swej nadzwyczajnej eg-zystencji. Mam wrażenie, że cale moje wczes-ne wychowanie polegało na przekonaniumnie, że nie tylko nie mam kontroli nad włas-nym życiem, ale także szansy na jego tworze-nie. Także odkrycie możliwości tworzenia go ikształtowania jako dzieła artystycznego byłobardzo ważnym momentem w moim życiu.

CCoośś wwppłłyynnęęłłoo nnaa tteenn pprrzzeewwrróótt??Myślę, że było ich kilka, i że pierwszy nastąpiłjuż w szóstej czy siódmej klasie podstawówki– było to odkrycie, że opowiadając historię,mogę uwieść najbardziej interesującą dziew-czynę w klasie. Okazało się, że mogłam wy-brać, czy wolę być prześladowanym dziec-kiem, czy taką szeherezadą, choćby dla jednejdziewczynki, która dała się oczarować. A jazawsze wolałam sytuacje kameralne.

WWrróóććmmyy ddoo ttwwoojjeeggoo ccoommiinngg oouuttuu.. JJaakkiicchh rreeaakk--ccjjii ssiięę ssppooddzziieewwaałłaaśś??Trudno mi było cokolwiek przewidzieć, bo niebyło przede mną pisarki ani pisarza, który poz-woliłby sobie na podobny akt. Uznałam więc,że w takiej sytuacji, gdy nikt dokładnie nie wie,jak się zachować, można po prostu starać sięzachować kulturalnie i ja to mogę mojej pub-liczności podpowiedzieć. Wydawało mi się, żejeśli zainicjuje dyskusję o homoseksualności napoziomie chęci poznania się, to taki ton zosta-nie ustalony. Według mnie wszystko byłokwestią nauczenia się języka, który by otwierałi nie wykluczał, i proces ten miała wzmocnićUnia Europejska. No bo dlaczego za dziesięćlat nie mieliśmy się stać po prostu nowoczes-nym krajem na wzór irlandzki? Gdy wywiad sięukazał, stał się od razu głośny i nawet poja-wiały się pomysły w środowisku LGBT, że jasobie ten związek z kobietą zmyśliłam po to,żeby zrobić sobie reklamę...

BByyłłyy jjaakkiieeśś iinnnnee kkoonnsseekkwweennccjjee??Z początku nie, bo moi ówcześni wydawcy sięodcięli, więc z reklamą czy bez, moich książeknie można było nigdzie dostać. Ale wkrótce is-totnie awansowałam z kobiety szalonej, którapisze feministyczne teksty, bo jest obłąkana,na gwiazdę medialną. Tak zaczęła się mojaprzygoda felietonistki. Zaczęłam od „MarieClaire“, a gdy już nauczyłam się stylu, mogłamz przyjemnością ironizować na temat ostatnichposunięć władzy lub rozmaitych manipulacji,których w temacie LGBT zaczynała już dokony-wać telewizja. Pisałam do „Pani“, „Aktywista“,„Twojego Stylu“, a także „Inaczej“, które się wkońcu otworzyło na kobiety, a wkrótce potem,jakby zdumione własnym radykalizmem, po-stanowiło się rozwiązać. Pracowałyśmy zresztąna ten upadek przez dwa lata. Z początku byłoobiecująco: ukazał sie wywiad ze mną, dosta-łam propozycję pisania felietonów, Marta Ma-

ciejewska dostała dodatkową stronę rubryki„Widziane z Lesbos“, wydawcy zaczęli bąkać opłaceniu autorkom za teksty... Niestety, nie by-li w stanie dostarczyć mojej męskiej alternaty-wy – czyli sławnego faceta, który publikował-by pod własnym nazwiskiem ze zdjęciem, i toich moralnie dobiło.

WW 22000033 zznnoowwuu wwyyjjeecchhaałłaaśś.. NNiiee bbyyłłoo ssttaannuuwwoojjeennnneeggoo,, nniicc ssiięę nniiee ddzziiaałłoo......Jednak zdarzyło się kilka rzeczy. W 2002 w nie-pokojących okolicznościach zmarła moja przyja-ciółka z liceum. Kilka miesięcy później musiałamprzeprowadzić się do Gdyni, bo moja mama po-ważnie zachorowała. Gdy mama przechodziłachemioterapię, zostałam zwolniona przez „TwójStyl“ i nie był to najszczęśliwszy moment. Udałosię przezimować, bo Komitet Badań Nauko-wych przyznał mi małe stypendium na pisaniepracy doktorskiej, ale już jesienią zaczęłam po-ważnie cierpieć na bóle nadgarstków, czegoefekt był taki, jakby mi ktoś włożył do rąk żylet-ki, więc pisania nie było znowu tak wiele. Wkońcu był przednówek, ja byłam w Gdyni, skoń-

czyły się pieniądze... Ale tymczasem pojawił sięskromny grant z Fundacji Kościuszkowskiej –bardzo skromny, pozwolił mi on jednak wyje-chać na zaproszenie Uniwersytetu Kalifornijskie-go w Berkeley, na zrobienie badań porównaw-czych. I pojechałam.

Pracę o Komornickiej udało mi się więc skoń-czyć w Berkeley, a rok później wróciłam doPolski bronić doktoratu. Przyznam, że liczyłamna jakiś szczęśliwy finał po dramatach po-przedniego roku. Ale zamiast tego doszło dowstrzymania tytułu i zrobiło się klaustrofobicz-nie – głównie dlatego, że ja odreagowujetraumę poprzez mówienie o niej, a tu trzebabyło czekać w nieskończoność i milczeć. Naszczęście odkryłam wtedy radość... płynącą zczytania starych akt. Spędzałam całe dnie wArchiwum Miasta Stołecznego Warszawy, wBibliotece Narodowej, jeżdżąc do archiwów wmiastach dawnej Guberni Warszawskiej... Za-miast cierpieć, żyłam więc raczej w stanie eks-tazy związanej z tymi badaniami.

Nie musiałam znów wyjeżdżać do Kalifornii.Wbrew pozorom wolałabym się osadzić w jed-nym miejscu, ale... Dwóch znaczących wy-dawców starało się wtedy umieścić mnie nanowo w prasie, jednak nic z tego nie wyszło.

Jeśli wiadomo, że kogoś nie możnauczcić żałobą, to właściwie

nic nie stoi na przeszkodzie, by tę osobę zabić.

Gdy myślę o Polsce, to widzę scenęzbrodni. Spoczywa tam ciało

kobiety – lesbijki, która zostaładoprowadzona do śmierci po to,

żeby konserwatywny, nacjonalisty-czny porządek mógł się umocnić.

Page 9: Replika 09/07

9

Klimat kulturalny i polityczny między2002 a 2004 rokiem jednak bardzo sięukonserwatywnił. Równie niemożliwebyło znaleźć niszę na jakiejś uczelni zewstrzymanym doktoratem. Trochę jakw starożytnym Egipcie – kto by mniezatrudnił przed rozważeniem apelacji,momentalnie umieściłby się w konflik-cie z czymś niewypowiedzianym. Wten sposób znów skończyły mi się pie-niądze. I to był rok 2004.

OOssttaattnnii rraazz wwiiddzziiaałłyyśśmmyy ssiięę ww 22000055......Tak – przyjechałam, żeby pokazać, że jed-nak żyję. Poza tym „Księga Em“ była pięk-nie wydana i miała wspaniałe plakaty.

AA nniiee kkuussii cciięę,, żżeebbyy wwrróócciićć ii ppooggrraaćć nnaanneerrwwaacchh ppaarruu oossoobboomm??Och, ale to może być tylko dodatek dożycia, niech mnie więc pokusi jeszczeze dwa lata. Chciałabym już zacząć pi-sać te książki, które cierpliwie czekałyna swoją kolej podczas redakcji „Ob-szarów odmienności“. Miło mi, że tym-czasem oczyściła się moja polska kar-ma, przynajmniej w sprawach osobis-tych. Proszę bardzo, moja sytuacja ro-dzinna zmieniła się w jakąś sielankę,mam wspaniałych sąsiadów, prawie--że-moj dom w Gdyni stoi w tej chwiliotoczony takim zaczarowanym ogrodem.Mam też bardzo mnie inspirujące związki iprzyjaźnie. Ale mam też do wykonania kon-kretną pracę. A to, co jest tutaj, w Polsce, napewno nie skończy się przez dwa lata.

CCoo mmyyśślliisszz oo „„ttyymm ttuuttaajj““??W kontekście Polski myślę o tym, jak jesteśmywymazywani – a może nawet bardziej i częś-ciej wymazywane – z historii i z kultury. Otóżweźmy Powstanie Warszawskie – bo to onoma zostać, chcąc nie chcąc, źródłem siły imiejscem żałoby dla nowego, nacjonalisty-cznego porządku... Kilka lat temu wśród zdjęćuczestniczek tegoż Powstania dostrzegłam fo-tografię prześlicznej chłopczycy. Pod nim napi-sane było, że z końcem powstania udało jej sięz przyjaciółką przedostać na Pragę. Czy byłykochankami, czy towarzyszkami broni? Wiemtylko tyle, żeby gdyby były kochankami, to ichhistoria nie znalazłaby miejsca w polskiej pa-mięci narodowej. Siła homofobii jest tak wiel-ka, że twórcy tych miejsc pamięci potraktowa-liby jej ujawnienie jako obrazę ich patriotyzmu,a rodziny tych kobiet też zapewne poczułybysię obrażone.

Judith Butler powiada, że jeśli wiadomo, żekogoś nie można uczcić żałobą, to właściwienic nie stoi na przeszkodzie, by tę osobę zabić.Bo jej życie już stało się w ten sposób „niereal-

ne“, zaprzeczone, a temu, który stwierdził, żejej „nie ma“, ona wydaje się tylko niepokoją-cym omamem, chodzącym trupem. O tym sa-mym zresztą pisze w finale „Biesów“ Maria Ko-mornicka. Może stąd, gdy myślę o Polsce, towidzę scenę zbrodni. Spoczywa tam ciało ko-biety – lesbijki, która została doprowadzonado śmierci po to, żeby konserwatywny, nacjo-nalistyczny porządek mógł się umocnić.

Moim zadaniem jest więc ocalenie jej pamięcii ujawnienie mojej żałoby. Interesuje mnie teżodkrycie współzależności między tym proce-sem unicestwiania nas w polskiej kulturowejświadomości a naszym współudziałem wowym zabijaniu i dawaniu się zabić. A takżeznalezienie punktów sprzeciwu wobec bez-względności tego, co zostało zbudowane na

milczeniu i grobie. Tym według Butler jest pra-ca Antygony i w tym rozumieniu żałoba to jużnie tylko bardzo intymne i prywatne przeżycie.Jest ona siłą polityczną, przed którą drżą tyra-ni. Chociaż w Polsce na razie oni drwią...

ZZoossttaawwmmyy wwiięęcc PPoollsskkęę.. JJaakk ccii ssiięę żżyyjjee ww KKaalliiffoorrnniiii??W Polsce, ledwo coś powiedziałam, to już by-łam „szalenie radykalna“, nie do przyjęcia na-wet w „Gazecie Wyborczej“. W Kalifornii otwie-ram buzię i nagle się okazuje, że mogę się do-gadać nawet z gospodynią domową, bo mamymniej więcej ten sam poziom recepcji świata,poglądy polityczne i społeczne. Dobrze się z tympoczułam, przez chwilę będąc wtopiona.

AA ppoozzaa ttyymm,, żżee ssiięę wwttaappiiaasszz??Na przykład zostaję poetką. Otóż trzy lata temu od-kryłam dyskusyjny klub książkowy, do którego nale-żą same lesbijki, trochę ode mnie starsze, bo tu onejakoś szczęśliwie dożywają emerytury. Co miesiącspotykamy się i rozmawiamy o wybranej książce.Tam poznałam panią, która zaprosiła mnie na czyta-nie wierszy. W rezultacie znalazłam się w jednej an-tologii, zaczęłam czytać na wieczorkach poetyckich idostałam sporo zaproszeń na następne. Będę teżpracować nad powieścią na jednej z kalifornijskichuczelni. Pomyślałam, że zamiast robić to sama, mo-gę sobie wyszukać bardziej przychylne warunki.Swoją droga, Mills College to zarazem najstarszy ko-biecy college na Zachodnim Wybrzeżu – feminizują-cy, otwarty na tematy z kręgu gender i lesbianizmuoraz na dyskurs postkolonialny, na literaturę wiktor-iańską i twórczość małych narodów, myślący i przy-jazny, ze znakomitą bazą intelektualną. To pięknauczelnia, otoczona zielenią, ze specyficznym intelek-tualnym mikroklimatem. Jestem nią zachwycona.

Gdyby była wojna, to jeszcze można by to wszystko wytrzymać.

Natomiast małego przystosowania,w które mogło się zmienić moje

życie, nie chciałam uznać za swoje.

Foto

: Oiko

Page 10: Replika 09/07

10

TToommaasszz JJaaccyykkóóww -- wwyyaauuttoowwaannyy

Teksty: Paweł Fischer-KotowskiMariusz Kurc

MMOOPPSS zzaalleeggaalliizzoowwaałł zzwwiiąązzeekk ddwwóócchh mmęężżcczzyyzznnDwóch mężczyzn może tworzyć związek part-nerski – uznała urzędniczka Miejskiego OśrodkaPomocy Społecznej w Chorzowie. I nie przyzna-ła zasiłku dwudziestosiedmioletniemu Grzego-rzowi. W lipcu br. Grzegorz ubiegał się o przyz-nanie ubezpieczenia i stałego zasiłku – orzeknię-to u niego znaczny stopień niepełnosprawności,nie może pracować. Jego wniosek odrzucono.Dlaczego? Grzegorz mieszka ze swoim chłopa-kiem i z racji choroby jest na jego utrzymaniu.

– Panowie mieszkają wspólnie w ciasnym,jednopokojowym mieszkaniu. Są rodziną –

kraj

Tomasz Jacyków, kreator mody szerszej publicznościznany z programów telewizyjnych m.in. „Co za ty-dzień“, „Kawa czy herbata?“. Współpracował z: Esca-da, MaxMara, Levis, Mustang, C&A, Wolford, La Perla.Przygotowywał pokazy mody m.in. Heleny Rubinstein.

tłumaczył MOPS, powołując się przy tym napunkt 14 artykułu 8 ustawy o pomocy spo-łecznej: „Rodzina – osoby spokrewnionelub niespokrewnione pozostające w fakty-cznym związku, wspólnie zamieszkujące igospodarujące“.

– Na siłę tworzy się z nas związek, żeby tylkomi nie pomóc – żalił się prasie Grzegorz. Tym-czasem, gdy trafia nieprzytomny do szpitala –a z racji choroby zdarza się to często – lekarzeodmawiają jego partnerowi informacji: „Prze-cież nie jesteście rodziną!“.

ŚŚwwiiddeerrsskkii nniiee cchhccee ggrraaćć ggeejjaa

Bartek Świderski, serialowy gej z „Magdy M.“,jest odtwórcą głównej roli w jesiennym hiciePolsatu – „Tylko miłość“. Tym razem zagramężczyznę, o którego powalczą dwie kobiety.Jak sam mówi, marzył o takiej roli.

– Zagrałem homoseksualistę i spotkało mnieprzez to zbyt wiele przykrości – przyznał w wy-wiadzie prasowym i zdecydowanie odradziłkolegom aktorom granie takich postaci. (PFK)(na podst. „Super Expressu“ i „Dziennika“)

Fragmenty wywiadu Anny Turowskiej z Toma-szem Jacykówem, który ukazał się 18 wrześ-nia w „Dzienniku Zachodnim“: AATT:: WWśśrróódd oossóóbb zzaajjmmuujjąąccyycchh ssiięę mmooddąą zzddeeccyy--ddoowwaannaa wwiięękksszzoośśćć ttoo mmęężżcczzyyźźnnii,, aa zzwwłłaasszzcczzaaggeejjee.. TTyy ttaakkżżee nniiee uukkrryywwaasszz sswwoojjeejj oorriieennttaaccjjii,,cchhooćć nniiee oobbnnoossiisszz ssiięę zz ttyymm,, żżee jjeesstteeśś hhoommoo--sseekkssuuaalliissttąą.. CCzzyy oorriieennttaaccjjaa sseekkssuuaallnnaa mmaa zznnaa--cczzeenniiee ww śśwwiieecciiee mmooddyy??TJ: To nieprawda, że w świecie mody przeważa-ją mężczyźni, oni są po prostu bardziej znani. Po-dobnie jest z kucharzami. Nie tylko mężczyźni sąszefami kuchni, znam kilka pań, które doskonalesprawdzają się w tej roli, ale wśród wybitnychkucharzy jest więcej mężczyzn. To samo z modą.W tej branży jest ich mniej, mają inne podejściedo tematu. A co do homoseksualizmu, to nie jestto tylko orientacja seksualna, polegająca na tym,że interesujesz się taką, a nie inną płcią. Chodzio to, że geje mają inne spojrzenie na świat, mająpodwyższoną wrażliwość. Są nośnikami nowychtrendów. Jeśli mają odwagę mówić o swojej in-ności, tak samo mają śmiałość ubrać się w eks-trawagancki strój, niespotykanie uczesać się,modnie nosić. Geje stają się wzorcem mody.

Prawnik socjalny poradził, by odwołać sięod decyzji. Chodziło o wypełnienie druku,w którym należy dowieść, że jest się w kon-flikcie ze współlokatorem. Dowodami miałabyć interwencja policji albo… wystąpienieo rozwód!

Sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Oby-watelskich. Po jego interwencji uznano, żemężczyźni – choć mieszkają razem – żyją sa-modzielnie. Pod koniec sierpnia przyznano za-siłek panu Grzegorzowi. (PFK) (na podst. „Ga-zety Wyborczej“)

Foto

: TVN

/Mat

ra G

ostk

iew

icz/F

abry

kaOb

razu

.com

Powszechna też jest ich dbałość o formę, czylinie tylko do tego, co noszą, ale jak noszą. I dla-tego właśnie homoseksualni mężczyźni są takgenialnymi projektantami. (…)

PPaannuujjee oossttaattnniioo mmooddaa nnaa hhoommoosseekkssuuaalliizzmm.. WWwwiieelluu kkrręęggaacchh mmooddnniiee jjeesstt mmiieećć zznnaajjoommyycchh ggee--jjóóww.. CCzzyy,, ggddyy ttaa mmooddaa mmiinniiee,, mmiinniiee tteeżż zzaaiinnttee--rreessoowwaanniiee hhoommoosseekkssuuaallnnyymmii ssttyylliissttaammii??Odkąd istnieje świat, mamy ludzi hetero- i ho-moseksualnych. I nie ma to związku z modą.Jeżeli ktoś spotyka się ze mną tylko dlatego, żejestem gejem, z czasem ta sztuczność wyjdzie.Napije się i i wykrzyczy: „Nienawidzę peda-łów“. W zwykłej znajomości orientacja nie graroli. Liczy się fantazja, możliwości intelektualne.A szczerze, to teraz nie ma mody na gejów, boprzyszedł PiS. (śmiech) (…) Panuje opinia, żehomoseksualni projektanci nie lubią kobiet. Tobzdura. Zwykle jest tak, że je uwielbiamy. Jestto uwielbienie absolutnie bez podtekstów.Często moda robiona przez facetów gejów niejest wygodna, ale zawsze jest piękna. Kobietadla mężczyzny homoseksualnego będzie poprostu boginią, która stoi na piedestale. (MK)

Page 11: Replika 09/07

11

Opracował: Mariusz Kurc

kraj

UUmmaarrłł kkrróóll,, nniieecchh uummiieerraa

nnaassttęęppnnyy!!

Piotr Pacewicz, wicenaczelny „Gazety Wybor-czej“, tak ucieszył się z dymisji Romana Gierty-cha ze stanowiska ministra edukacji, że „jaknie pije – tak postanowił się napić“. My napiliś-my się podwójnie – raz z uciechy, że Giertycha jużnie ma na stanowisku, a dwa – ze zgryzoty, że je-go następca tylko pozornie jest lepszy. W kwestiigejów (istnienia lesbijek obaj wydają się być nie-świadomi) panowie z dumą prezentują poglądy,które w cywilizowanym świecie sytuowałyby ichna marginesie debaty publicznej.

Oto próbka uczonych myśli obnoszącego się zeswą homofobią Ryszarda Legutki, nowego mi-nistra edukacji:

„Grupy działaczy homoseksualnych zyskały wdzisiejszym świecie status świętych krów i to,jak są traktowane, uznaje się za najpoważniej-szy sprawdzian moralny i prawny ustroju. Inte-resują się tym najwyższe instytucje międzynaro-dowe. Nawet sam pan Barroso nie mógł siępowstrzymać, by w rozmowie z Marcinkiewi-czem nie zrobić do tego aluzji, tak jakby premiernie miał nic innego do roboty, tylko zastanawiaćsię nad tym, jak się układają relacje prezydentaPoznania z działaczami homoseksualnymi.“

Wypowiedź dotyczyła pokojowej demonstracji– Marszu Równości w Poznaniu w 2005 roku,w którym 62 „święte krowy“ zostały potrakto-wane jak przestępcy i siłą wepchnięte do poli-cyjnych radiowozów.

„Nie da się – bez popadania w niedorzecznąideologię powszechnego egalitaryzmu – twier-dzić, że relacje heteroseksualne i homoseksualnesą równe. Te ostatnie – przepraszam za oczywis-tości – uniemożliwiają przetrwanie gatunku, niemają oparcia w naturze, były zawsze w historiitraktowane jako, w najlepszym razie, ekstrawa-

gancja i nigdy spełniały, bo spełniać nie mogły,podstawowych funkcji socjalizacyjnych. Kto mó-wi więc o równości, obraża zdrowy rozsądek, aprzy okazji nasze podstawowe intuicje moral-ne.“ („Nowe Państwo“, 22.12.2005)

Przypominamy, że celibat też uniemożliwiaprzetrwanie gatunku (nie mówiąc już o tym, że wodróżnieniu od zachowań homo- czy heterosek-sualnych – nie ma żadnego oparcia w naturze), aminister jakoś nie wyśmiewa księży i zakonnic.

„Ktoś, kto uważa, że jest dyskryminowany jakogej, czyni ze swojej seksualności podstawowy ele-ment tożsamości. Przestaje być katolikiem czy ate-istą. Przestaje być zwolennikiem lewicy czy prawi-cy. Przestaje być nauczycielem, mechanikiem,wędkarzem czy miłośnikiem lotnictwa. Przyjmujeza to pozorną tożsamość geja. Samo słowo „gej“,idiotycznie brzmiące po polsku, jest zresztą mocnonaładowane ideologicznie. Tak ideologicznieskonstruowany „gej“ ma niewiele wspólnego zliczną rzeszą ludzi posiadających skłonności do tejsamej płci, zaś wiele wspólnego z grupą politycz-nych krzykaczy wznoszących absurdalne hasła. Te-go typu zabiegi są narzędziami wojny ideologicz-nej, która toczy się we współczesnej kulturze.“(Fragment wywiadu „Troglodyci kontra łże-elity“(„Dziennik“, 29.04.2007)

Ktoś, kto dyskryminuje człowieka ze względuna jego orientację, czyni z jego seksualności,podstawowy element jego tożsamości.

Ryszard Legutko konsultuje Wielką EncyklopedięPWN, w której nie zabrakło hasła „Legutko Ry-szard“, a przy haśle „homoseksualizm“ napisa-no: „Homoseksualizm jest jedną z form zaburzo-nej identyfikacji płciowej i roli płciowej“. LegutkoRyszard – jeden z ministrów w rządzie PiS, któryza nic ma ustalenia współczesnej nauki.

W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej“ (3.09.2007) o wiele mówiącym tytule „Źle znoszęsłowo ,tolerancja’ na pytanie „Czy nauczycielhomoseksualista powinien móc uczyć w szko-le?“ nowy minister odpowiada: „Obowiązująw Polsce pewne standardy. O ile wiem, przynaborze do zawodu nauczyciela nikt niesprawdza, co ten pan czy pani poza godzina-mi pracy robi w swoim domu lub w swojej sy-pialni. Ta kwestia nie istnieje“.

Niby wszystko jest OK, ale dziennikarz nie zadałkluczowego pytania. Brzmi ono: „Czy nauczycielnieukrywający swej homoseksualnej orientacjimoże uczyć w szkole?“. Bynajmniej nie chodzitu o to, co dany nauczyciel robi w domu czy wsypialni. Chodzi na przykład o to, czy na nauczy-ciela-geja może pod szkołą czekać jego partneri czy mogą razem oddalić się ze szkoły, trzyma-jąc się za ręce? Czy, gdy do nauczycielki-lesbijkiwpadnie na przerwie jej dziewczyna odebraćnp. klucz od mieszkania, mogą dać sobie całusana przywitanie? Oto codzienne drobiazgi, którenauczyciele-homoseksualiści ukrywają, a nau-czyciele-heteroseksualiści traktują jako coś taknaturalnego, że nawet tego nie zauważają. Mi-nister też ich nie zauważa, bo plecie o tym, cokto robi „w domu w swojej sypialni“.

Nowy minister edukacji Ryszard Legutko źle znosisłowo „tolerancja“. A mówienie o równości

obraża według niego zdrowy rozsądek

Foto

: kra

ska

Page 12: Replika 09/07

Polska będzie organizatorem Europejskiej Pa-rady Równości w 2010 roku – podjęła decyzjęwrześniowa konferencja Europejskiego Stowa-rzyszenia Organizatorów Parad (EPOA).

Od piętnastu lat, co roku w innym kraju, od-bywają się parady pod hasłem Gay Pride (Ge-jowska Duma). Dotychczas jednak nigdy niezorganizowano jej w Europie Środkowo-Wschodniej. Parada, która odbędzie się zatrzy lata, ma zwrócić uwagę opinii publicznejna nasze problemy.

„Najwyższy czas zatrzymać dyskryminację, bi-goterię oraz łamanie praw mniejszości wewschodniej części Europy. Chcemy, by Euro-Pride 2010 w Warszawie była symbolem nad-chodzących zmian dla wszystkich obywatelitych krajów“ – czytamy w oświadczeniu EPOA.

Tegoroczną EuroPride zorganizowano w Ma-drycie – przyciągnęła ponad dwa milionyosób. Czy Warszawa jest przygotowana na ta-ką imprezę? – Nie wyobrażam sobie przemar-szu kilkuset tysięcy uczestników. Kompletnie

sparaliżowałoby to miasto – mówi Ewa Gaworz biura bezpieczeństwa warszawskiego ratu-sza – Zrobimy wszystko, żeby dogadać się zorganizatorami i ograniczyć przemarsz.

Parada, która wywołuje wiele negatywnych emo-cji wśród polityków prawicy, cieszy warszawskichradnych z koalicji Lewica i Demokraci: – Każda im-preza odbywająca się w Warszawie powoduje po-pularyzację stolicy i wpływa na zwiększenie przy-chodów do budżetu – mówi Andrzej Golimont(LiD). – To wyzwanie na miarę Euro 2012. (PFK)

12

Teksty: Ewa TomaszewiczPaweł Fischer-Kotowski

świ a t

GGeejjoowwsskkoo--lleessbbiijjsskkiiee mmiissttrrzzoossttwwaa

EEuurrooPPrriiddee 22001100 ww WWaarrsszzaawwiiee

WW IIrraanniiee nniieemmaa hhoommoosseekk--ssuuaalliissttóóww

BBiiooggrraaffiiaa HHaarrvveeyyaa MMiill--kkaa nnaa dduużżyymmeekkrraanniieeHarvey Milk był jednym z pierwszych dyplo-matów, który w latach siedemdziesiątych ot-warcie mówił o swoim homoseksualizmie.Hollywood chce nakręcić o nim film. W rolęamerykańskiego polityka miałby się wcielićSean Penn.

Milk został zamordowany w 1978 r., razem zburmistrzem San Francisco, przez Dana Whi-te’a, który po siedmiu latach więzienia popeł-nił samobójstwo. Rolę zabójcy miałby zagraćMatt Damon.

Zdjęcia do filmu w reżyserii Gusa van Santamają ruszyć pod koniec roku. (PFK) (na podst.Stopklatka.pl)

LLaarrrryyWWaacchhoowwsskkiinniiee jjeessttmmęężżcczzyyzznnąąLarry Wachowski, jeden z twórców „Matrixa“,zmienił płeć.

Możemy zapomnieć o braciach Wachowskich– donoszą amerykańskie serwisy internetowe.Starszy z braci zdecydował się właśnie nazmianę płci, teraz nazywa się już Lana.

Nieoficjalnie mówi się, że promocją najnow-szego filmu rodzeństwa ma się zająć wyłącz-nie jej brat, Andy.

Lana ma wystąpić oficjalnie dopiero po pre-mierze filmu – chce opowiedzieć w telewizji,jak doszło do decyzji o operacji. (PFK) (napodst. Stopklatka.pl)

Ponad 500 piłkarzy z28 państw reprezen-tujących miasta zUSA, Kanady, Austra-lii, Islandii, Niemiec,Anglii, Argentyny,Chile i Meksyku wzię-ło udział w mistrzost-wach świata w piłce

Prezydent Iranu Mahmud Ahmadineżad w wystą-pieniu na nowojorskim Uniwersytecie Columbiastwierdził m.in., że w Iranie nie ma gejów i lesbijek inie wie, dlaczego zebrani twierdzą, że „ten fenomenistnieje tak jak u was“. Zapytany o liczne w tym rokuwykonania wyroku kary śmierci w Iranie, zapytał,czy i w USA nie są one licznie egzekwowane. Jegosłowa wywołały burzliwe protesty, ale niektóretwierdzenia część słuchaczy przyjęła oklaskami.Kilkuset demonstrantów protestowało przedwejściem na uczelnię przy Broadway’u prze-ciwko zaproszeniu Ahmadineżada.

Skandowali: „Wstyd, Columbio“, „Żadnej bro-ni nuklearnej dla Iranu“ i wznosili transparen-ty i szturmówki z hasłami: „Hitler żyje“, ilustro-wane rysunkami swastyki ozdobionej głowąirańskiego prezydenta. (ET)

nożnej gejów i lesbijek w Buenos Aires. Im-preza odbyła się po raz 17. Po raz pierwszymistrzostwa zostały zorganizowane w Amery-ce Południowej.

Przedsięwzięciu przyświeca idea promowaniatolerancji poprzez grę w piłkę nożną. Mist-rzostwa odbyły się przy współudziale Argen-tyńskiego Związku Piłki Nożnej. (ET) fo

to: O

iko

Page 13: Replika 09/07

Przez wieki praktycznie nie istniało pojęcie pary homoseksualnej, a na osoby o takiej orientacji patrzono jako na zboczeńców, którzy nie mogą stworzyć stałego związku

13

Na przełomie lat 80. i 90. w socjologii anglo-saskiej zaczęto w stosunku do mniejszości sek-sualnych używać określenia DINK, czy ,DualIncome, No Kids’ (podwójne dochody, bezdzieci), co oznaczało większy niż przeciętnydochód dyspozycyjny par gejowskich przezna-czany na dobra tzw. luksusowe (i lesbijskich,choć w tym przypadku zagadnienie jest i byłobardziej złożone), ponieważ nie musiały oneopłacać wychowywania dzieci.

Teraz w co raz większym stopniu używa siętakże akronimu DEWKS, czyli ,Dually Em-ployed With Kids’ (podwójnie zatrudnieni, zdziećmi), co związane jest z rozwojem mo-delu rodziny alternatywnej w USA i EuropieZachodniej. A jak jest w naszym kraju? Zach-wyt marketerów segmentem singli, czyli osób zwyboru niepozostających w związku, ominął wnaszym kraju gejów i lesbijki, co związane jest zogólnym oporem korporacji wobec mniejszościseksualnych w Polsce.

Single wśród internautów LGBTstanowią 46% populacji, alewarto pamiętać, że największyodsetek singli jest wśród osóbponiżej 20 roku życia (aż 67%).Zauważalny zresztą jest w ogó-le późniejszy w stosunku do ró-wieśników heteroseksualnych ok-res inicjacji seksualnej, pierwszych ran-dek i tworzenia pierwszego związku. Wynikato m.in. z niskiego poziomu jawnych gejów i les-bijek w ich grupie rówieśniczej. Dla porównaniaw obecnie kluczowej dla obrazu gejów i lesbijekgrupie internautów LGBT w wieku 25-29 latwskaźnik singli to tylko 34%.

Badania jakościowe wskazują, że homoseksu-alni single są generalnie samotni nie z własne-go wyboru, lecz z braku możliwości znalezie-nia właściwego dla nich partnera bądź zbudo-wania związku m.in. z powodu nadmiernego

ukrywania swojej orientacjiseksualnej. Ilościowym po-twierdzeniem tego spos-trzeżenia mogą być wy-niki badań ilościowych,które wskazują, że liczbasingli LGBT jest wyższawśród osób mieszkają-cych w miastach <100 tys.mieszkańców, na wschodziePolski oraz deklarujących zdecy-dowaną niejawność.

DINK należy do ulubionych tematów prasymarketingowej w kontekście segmentu LGBTna świecie, a także w Polsce. Rozkwit magazy-nów kolorowych dla gejów i lesbijek w USAwynika przede wszystkim z wielkiej aktywności

marketerów, którzy skuszeni wizją bogateji rozrzutnej mniejszości aktywnie

reklamują w nich lepsze mo-dele samochodów, marko-

we ubrania, alkohole orazwyjazdy turystyczne.

Również w Polsce me-dia LGBT starają się za-

chęcić reklamodawców,właśnie powołując się na

model DINKs. Nie bez racji – in-ternauci żyjący w związkach homo-

seksualnych stanowią aż 50% populacji, aletylko niecałe 4% z nich ma dzieci. Ze względuna młody wiek większości internautów LGBTnajwięcej jest związków istniejących od roku(45%), ale 6% deklaruje także, że ich związektrwa już ponad 5 lat. Co ważne, wspólne gos-podarstwo domowe prowadzi 48% par ho-moseksualnych.

W USA od kilku lat temat homorodziców stajesię kluczowym dla mediów LGBT oraz jedną z

nielicznych już kwestii interesują-cych prasę i telewizję ogólną. Te-

mat powoli gości także w Pols-ce, a jego zwiastunem jest4% par homoseksualnych in-ternautów, którzy dzieci po-siadają – ponad połowa z

nich nie mieszka jednak zeswoim potomstwem. Są to prze-

de wszystkim lesbijki lub osoby bi-seksualne, ale również wśród par gejo-

wskich rośnie zainteresowanie wychowywa-niem dzieci. Zamierza je mieć już 14% ankie-towanych internautów pozostających wzwiązkach homoseksualnych.

Polska społeczność LGBT przypomina amery-kańską z końca lat 80. Dominującą grupą sąnadal single lub osoby w związkach, które nietworzą wspólnego gospodarstwa domowego.Jednak już 24% internautów LGBT mieszka ra-zem ze swoim partnerem lub partnerką, a 14%planuje mieć w przyszłości potomstwo. Wartowięc pamiętać, że my również jesteśmy bar-dziej różnorodni niż to wydaje się z zewnątrz.W artykule wykorzystano wyniki badania QGI(Queer Group Index) z okresu XI’06-VIII’07.

SSiinnggllee,, DDIINNKK cczzyy DDEEWWKKSS??

Single, ale czy z wyboru?

Tekst: Michał Hucał Artur Orzoł

DINKs, czyli sen marketerów

DEWKS, czyli pieśń przyszłości

QueerDezaprobata

Komisja Europejskaza zgodę na przekazywanie rządowi

USA informacji o orientacji sek-sualnej paseżerów linii

lotniczych

QueerRekomendacje

Googleza aktywne zabieganie o zaufa-

nie pracowników homo- i biseksualnych

LLGGBBTTmmeettrr19% internautów wzwiązkach > 3 lat

oodd 11 ddoo 22 llaatt 2255%%

ppoowwyyżżeejj 33 llaatt 1144%%

QM Research na podstawie badania QGI, okres III-VI 2007, N=410, tylko internauci w związkachhomoseksualnych. Odp. na pytanie: Jak długojesteś w obecnym związku?

Status rodzinny

ddoo rrookkuu 4455%%

mar

ket

Page 14: Replika 09/07

Moje poprzednie nazwisko było mi niemiłeze względów emocjonalnych (należało domojego byłego męża) i obco brzmiało – awięc spełniałam tzw. przesłanki pozytywnedo zmiany. Dlatego właśnie tych argumen-tów użyłam we wniosku złożonym w wy-dziale spraw obywatelskich urzędu miejskie-go, wskazując zarazem nowe nazwisko, któ-re pragnęłam przyjąć (powszechne zwłaszczana Pomorzu).

Przez internet poproszono mnie o dopełnienieformalności (opłata i rozmowa wyjaśniająca).W tej sposób znalazłam się przed obliczemurzędniczki. Rozmowa przyjęła formę swoiste-go przesłuchania. A dlaczego, a po co, a czemunie panieńskie, tylko obce, a przecież jak będzieślub za jakiś czas, to i nazwisko można zmienić.Ostatecznie usłyszałam, że nazwisko jest dob-rem osobistym i nie można sobie wybrać jakie-gokolwiek. Nieważne, że wybrane jest popu-larne: ważne, by występowało wcześniej w ro-dzinie. Nie miałam wtedy pomysłu, jak sprawępoprowadzić dalej. Podziękowałam, mówiąc zgłupia frant, że nazwisko chyba w rodzinie byłoi postaram się to potwierdzić.

Po tym niefortunnym podejściu udało mi sięnawiązać kontakt z parą lesbijek z Warszawy,które zgłębiły przede mną Ustawę z dnia 15 lis-topada 1956 roku o zmianie imion i nazwisk, idały mi cenne rady. Wtedy też złożyłam po-nownie wniosek, rozszerzając jego uzasadnie-nie o argument pozostawania w nieformalnymzwiązku i chęć pogłębienia więzi z osobą, zktórą dzielę życie (nie ujawniając jej płci).Urzędniczka rozpromieniła się: „Trzeba było takod razu mówić! Ja już tyle przeróżnych historiitu słyszałam. Nie weźmiecie ślubu? Nie? Totrzeba przyjść z tą osobą, która złoży oświad-czenie. Zgodę na przyjęcie nazwiska przez Pa-nią“. Moja partnerka przyszła do urzędu razemze mną i czekała na korytarzu. Poprosiłam ją dopokoju, przedstawiłam zaskoczonej urzędnicz-ce, która jednak w miarę szybko doszła do sie-bie, i formalnościom stało się zadość.

Niespodziewanie po tygodniu dostałam mejla,w którym zażyczono sobie, bym w ciągu 7 dniuzupełniła uzasadnienie wniosku zgodnie z us-tawą. Zadzwoniłam do urzędu. Powiedziano mi,że chodzi o wyjaśnienie pokrewieństwa z osobą,która złożyła oświadczenie (?!). Wyjaśniłam, iżtrudno wykazać pokrewieństwo z partnerką,stąd nie rozumiem, czego się ode mnie wyma-ga. Zażyczyłam sobie sporządzenia notatki z roz-mowy telefonicznej i dzień później ją odebrałam.

W notatce służbowej napisano, iż żadnych innychdokumentów w sprawie nie mam. Do wnioskudołączyłam uzupełnienie, w którym ponownie wy-jaśniłam, iż pragnę przyjąć nazwisko osoby, z którądzielę życie, tworzę rodzinę, która złożyła oświad-czenie i zgodę na przyjęcie go przeze mnie. Podwóch miesiącach od złożenia drugiego wnioskudostałam decyzję odmowną. W uzasadnieniu de-cyzji odmownej próbowano przedstawić mojedziałania jako potraktowanie nazwiska przezemnie w sposób jedynie ewidencyjny.

Zgodnie ze wspomnianą Ustawą katalog przesła-nek pozytywnych jest katalogiem otwartym, co oz-nacza, iż nie ogranicza się do przesłanek zawar-tych w Ustawie (np. nazwisko ośmieszające albonielicujące z godnością człowieka, o brzmieniu nie-polskim, mające formę imienia, bądź, gdy wnoszą-cy chce przyjąć nazwisko od lat używane). Jedno-cześnie katalog przesłanek negatywnych, przy któ-rych występowaniu organ administracji wydajedecyzję odmowną, jest katalogiem zamkniętym iobejmuje wyłącznie następujące przesłanki: za-miar ułatwienia sobie działalności przestępczej al-

bo chęć uchylenia się od odpowiedzialności cywil-nej lub karnej, chęć przyjęcia nazwiska historycz-nego, wsławionego na polu kultury lub nauki,działalności politycznej, społecznej lub wojskowej(chyba, że występowało ono wcześniej w rodzi-nie). Nic o tym, że zakazane jest przyjmowanienazwiska homoseksualnej/ego partnerki/a. Ozna-cza to, iż gdy wskazujemy pozostawanie w związ-ku nieformalnym, chęć wzmocnienia więzi rodzin-nych poprzez noszenie nazwiska wspólnego jako„ważne względy“, to organ administracji jest zobli-gowany do uwzględnienia naszego wniosku: wy-dania decyzji przez nas pożądanej.

Odwołałam się od decyzji pierwszego organu. Za-rzuciłam mu łamanie prawa materialnego poprzezbłędne przyjęcie, iż nie zachodzą „ważne względy“oraz zachodzą przesłanki odmowy uwzględnieniawniosku. Po miesiącu od złożenia odwołania mia-łam w ręku decyzję wojewody uchylającą w całoś-ci zaskarżoną decyzję i orzekającą zmianę megonazwiska tak jak sobie tego życzyłam.

Wojewoda, wbrew głównej linii uzasadnieniawniosku (umocnienie więzi w związku nieformal-nym), uzasadniając uchylenie w całości decyzjipierwszego organu skoncentrował się na innychprzesłankach przeze mnie podanych: niepolskiebrzmienie nazwiska oraz to, iż jest ono mi niemiłeemocjonalnie. Stwierdził, że nie podziela poglądu or-ganu I instancji, że ważne względy nie mogą jedyniewynikać z subiektywnego przekonania osoby żąda-jącej zmiany nazwiska. Mimo iż orzekając zmianęnazwiska, nie wspomniał o głównej przesłane prze-ze mnie wskazywanej we wniosku, orzekł zmianęnazwiska na wskazane – towarzyszki mego życia(organ I instancji używał określenia: „znajoma“).

14

Zgodnie z polskim prawem związki nieformalne, zarówno jedno-, jak i różnopłciowe,mogą cementować swą wieź poprzez zmianę nazwiska na nazwisko partnerki/partnera

ŁŁąącczzyy nnaass rróówwnniieeżż wwssppóóllnnee nnaazzwwiisskkoo

Tekst: Katarzyna Formela

Urzędnicza machina

praw

o

Składając wniosek, którego uzasadnieniem jest, iż wnosząca (wnoszący) pragnie przyjąć nazwisko osoby, z którądzieli życie (poprzez pozostawanie wspólnie w związku nieformalnym), trzeba stawić się z tą osobą przed urzędni-kiem, w którego obecności partnerka (partner) wnioskującej osoby składa oświadczenie, iż pozostają w nieformal-nym związku i że zgadza się na przyjęcie swego nazwiska przez wnoszącą o to. Trzeba podkreślić, iż wspólne naz-wisko jeszcze bardziej wzmocni więź związku, co jest bardzo ważnym względem dla wnioskodawczyni (wniosko-dawcy) dla zmiany nazwiska. Wniosek składamy w urzędzie miasta lub gminy, w wydziale spraw obywatelskich.

Jak złożyć wniosek o zmianę nazwiska

Page 15: Replika 09/07

15

Wierzę, że nasza tożsamość jest w ogromnymstopniu definiowana przez miejsce, w którym ży-jemy, przez nasz zawód i ludzi, których kochamy.Zastanawiałam się, co takiego dzieje się z tożsa-mością człowieka, który został tego wszystkiegopozbawiony? Co wówczas zostaje w źródle na-szego człowieczeństwa?, Angelina Maccarone

(„Boy’s Don’t Cry“, 1999). Reżyseria KimberlyPeirce

TO mogłoby się przytrafić każdej z nas, mogło-by nas połknąć, zassać i w końcu zabić. TO niezdarza się tylko w amerykańskich prowincjo-nalnych miasteczkach takich jak Falls City czyw Dogville. TO zdarza się wszędzie, istniejenaprawdę. Przypatrzmy się TEMU.

Wyobraź sobie duszne i zacietrzewione małemiasteczko. Masz duży wybór. Weź mapę i wy-bieraj. Wyobraź sobie rok 1993. Wyobraź sobiemłodą, dwudziestojednoletnią dziewczynę, któ-ra chce być młodym, dwudziestojednoletnimchłopcem. Ubiera się jak chłopiec, obwiązujeswój biust bandażem ukrywając piersi – jedynywidoczny atrybut swojej kobiecości.

Przybywa do amerykańskiego miasteczka w sta-nie Nebraska jako chłopiec. Zakochuje się z wza-jemnością w dziewczynie. Przenika do jej szem-ranego środowiska. Poznaje nowych ludzi, z któ-rymi zaczyna coraz częściej przebywać. Lubią goi akceptują. Wkrótce jednak prawda wychodzi najaw. Ta prawda im się nie podoba. Zostaje poni-żony i zgwałcony na odludziu w Boże Narodze-nie 1993 roku. 31 grudnia 1993 roku zostaje za-bity. „Ukarany“ za to, że wcześniej go zgwałcili.Wdarli się w jego nieposiadaną kobiecość. ZrobiliTO ci, którzy go lubili i akceptowali. Wyobrażaszsobie? Wcale nie musisz. Nie uruchamiaj swojejwyobraźni. Ta historia wydarzyła się naprawdę.

Kimberly Pierce sfilmowała historię Teeny Bran-don, transseksualistki pragnącej być BrandonemTeena. Chciał tak samo jak inni kochać, być i miećprawo. Ale TO mu to prawo zabrało. Czy TO tak-że przemawiało przez szeryfa miasteczka Falls Ci-ty, kiedy określał Brandona zaimkiem „TO“, kiedyten zawiadomił go, że został zgwałcony? TO bru-talnie zgwałciło, bo chciało sprawdzić, zdefinio-wać jego płeć. TO w konsekwencji „musiało“ gozabić, by ukryć swój czyn. Czym jest TO?

TO jak transofobia.

(„Fremde Haut“ aka „Unveiled“, 2005). Reży-seria Angelina Maccarone

Kiedy kobieta musi przebrać się za mężczyznęi żyć jako mężczyzna? Jakie mechanizmy spo-

łeczne, socjologiczne, psychologiczne czy poli-tyczne zmuszają ją do ukrywania własnej płci?Wtedy, kiedy jest Iranką, lesbijką i za to czekana nią stryczek w jej własnym kraju. Wyobra-żasz to sobie? Teraz musisz. Ta historia nie wy-darzyła się naprawdę. Na pewno?

Przygotujmy sobie lustro. Przebierzmy się za męż-czyznę. Ukryjmy kobiecość wtedy, kiedy chcemykobiecością pachnieć, czynić i emanować. Dzia-łajmy pod wpływem. I przeciw sobie. Dla życiaprzecież możemy tak dużo zrobić. Jak dużo?

Fariba jest Iranką, kobietą, lesbijką. Fariba kochakobietę. Kobieta kocha Faribę. Iran nie kocha jeji Fariby. Kiedy kolejny raz spotykają się w ukryciui kiedy z erotycznym namaszczeniem zdejmująsobie nawzajem czadory, Iran przyłapuje je naTYM. One już wiedzą, nawet nie przeczuwają,ale wiedzą, mają świadomość, jaką się musimieć, żyjąc w Iranie. Kochanka Fariby bardzo się

Przygotujmy sobie kamerę i taśmę o szerokości 35 mm. Przygotujmy sobie tolerancję, wrażliwość i nie zawsze jedyną słuszną rację.

Przygotujmy się na odkrycie trzeciej płci

Tekst: Izabela Wodzińska

WW ppoosszzuukkiiwwaanniiuuttoożżssaammoośśccii

kult

ura

Scena pierwsza: „Nie czas na łzy“

Scena druga: „W obcej skórze“

Rysunki: Agnieszka Kraska

Page 16: Replika 09/07

16

boi. Dlatego musi przestać kochać Faribę. Musisię TEGO wyrzec. Tak, jak wyrzeka się Boga wobliczu najeźdźców innej wiary. Musi TO z siebiewypluć po to, aby „kochał“ ją Iran. Kochał, czylinie zabił. Dziwisz się?

Fariba również chce żyć. Fariba chce być lesbij-ką. „Wybiera“ inną drogę. Ucieka. Fariba znówsię boi. Czeka na decyzję w obozie dla uchodź-ców. Niemiecka polizei pyta „warum“. Faribaznów się boi. Strach jest tak wielki, tak wszech-władny i tak porażający, że Fariba nie wyjawiaprawdziwego powodu ucieczki z kraju. Na ko-lejne „warum“ polizist’a odpowiada, że jejucieczka ma podłoże czysto polityczne. Polizistpyta o organizacje, o szczegóły, o działalnośćopozycyjną. Fariba milczy. Nie ma organizacji,szczegółów, opozycji. (Jak ona bardzo się boi!)Czy gdyby wyznała prawdę, jej życie potoczyło-by się inaczej? Wie, że jest jednym z kilkudzie-sięciu irańskich uchodźców pragnących pozos-tać w Niemczech. Wie, że ma nikłe szanse, że wkońcu odeślą ją do Iranu. Wie też, że czeka jątam śmierć. Czy jest na nią przygotowana?

Ale jest ktoś, kto nieświadomie daje Faribiejeszcze jedna szansę, odbierając tym samymszansę sobie. To Siamak. Irańczyk poznany wobozie. Na wieść o śmierci brata w Iranie od-biera sobie życie. Kiedy Fariba jako pierwszaznajduje go martwego, widzi dla siebie szan-sę. Wie, że Siamak miał perspektywy na po-zostanie w Niemczech. Zakopuje jego ciało.Przejmuje jego tożsamość.

Fariba jest już Siamakiem. Pracuje nielegalnie wprzetwórni kapusty. Pisze listy do rodziny Siama-ka. Siamak dalej żyje. Bandażuje swoją kobie-cość. Nie rozbiera się, nie myje. Nie może ryzy-kować. Siamak się boi. Na Siamaka czeka jednakniespodzianka. Pyszny, śmietankowy tort. Sia-mak zakochuje się w kobiecie. Więcej?

Angelina Maccarone dotyka naszej duszy. Pal-cem wskazującym kreśli na niej stygmat. L. JakLesbijka. H jak homofobia. S. Jak Strach.

(„Yentl“, 1983). Reżyseria Barbra Streisand

„Yentl“ jest musicalową wersją opowiadaniaIsaac’a Bashevis’a Singera pod tytułem „TheYeshiva Bay Yentl“.

Początek XX wieku. Młoda żydówka Yentl majedno wielkie marzenie. Pragnie studiować Tal-mud. Posiada jednak dość kłopotliwy w żydows-kiej tradycji „defekt“, wykluczający ją z kręgu po-tencjalnych studentów jesziwy – jest kobietą. Ko-bieta nie ma wstępu do szkoły talmudycznej, niema prawa do pogłębiania swojej wiedzy, nie

może spełniać swoich marzeń, oczekiwań, ambi-cji. W patriarchalnym i ortodoksyjnym środowis-ku, w jakim żyje Yentl, kobieta ma więcej zaka-zów niż praw. Dlaczego? Talmud składa się zdwóch części. Miszny i Gemary. Talmud to 248obowiązków i 365 zakazów. Czy Yentl łamie jedenz nich, przebierając się za mężczyznę i wbrew zaka-zom realizuje własne ambicje?

Film, debiut reżyserski Barbry Streisand, pyta omiejsce kobiety w ortodoksyjnej religii żydow-skiej. Ale nie tylko żydowskiej. Pyta o miejscekobiety również w religii katolickiej, muzuł-mańskiej, każdej, która dyskryminuje kobiety,wyłącza je z pewnych form uczestnictwa w ży-ciu religijnym. Wreszcie pyta o miejsce kobietyw ogóle, o jej prawa oraz jej zaistnienie wprzestrzeni religijnej i duchowej.

(„Tipping The Velvet“, 2002). Reż. Geoffrey Sax

Scena. Skrzypią deski teatru niespokojnie, jakbydomagając się kolorowego i przewrotnego wode-wilu. Pełna widownia. Schyłek XIX wieku. Wiktor-iańska Anglia, Orkiestra: tusz! Kitty i Nancy wycho-dzą na scenę. Poznajecie je w męskim przebraniu?

„Muskając aksamit“ to filmowa adaptacja po-wieści Sarah Waters. Film rozmywa ledwo dos-trzegalne granice między płciami. Wędrujemyprzez ulice Londynu, przez bohemistyczne, za-dymione, pełne alkoholu kawiarnie. Ale przedewszystkim jesteśmy uczestnikami przedstawie-nia, świadkami przeistoczenia się głównej bo-

haterki z nieśmiałej dziewczyny, pracującej wrodzinnym barze ostryg, w kobietę świadomąswej tożsamości seksualnej. Nancy błąka się poszemranych uliczkach Londynu. Uchodzi dlamijających ją przechodniów, za chłopca. Stój tendodaje jej odwagi. Nikt, kto na nią patrzy nie mapojęcia, że jest uczestnikiem wielkiego gen-derowego przedstawienia. Fanfary!

Temat crossdresingu od najwcześniejszych latprzyciągał uwagę wielu reżyserów. „Przebiera-li“ aktorów na potrzeby filmu w płeć przeciw-ną. Najpierw, czego przykładem jest choćbypolski film z 1934 roku „Czy Lucyna to dziew-czyna“ w reżyserii Juliusza Gardana, tematprzebieranek był traktowany luźno, czy też gro-teskowo. Nie sposób było w czasach między-wojennych poważnie traktować tematu trans-seksualizmu czy transwestytyzmu. Komedia ja-ko forma filmu fabularnego może w swojej is-tocie pozwolić sobie przecież na więcej.

Oto Lucyna, inżynierka po studiach na politech-nice w Paryżu, wraca do międzywojennej Pols-ki. Żeby podjąć wymarzoną pracę, musi prze-brać się za mężczyznę. Staje się JulianemKwiatkowskim. Warto w kontekście braku dos-tępu kobiet do pewnych zawodów wspomniećjeszcze „Zmienników“ (1986) Stanisława Barei,gdzie Kasia Piórecka, trafiając na szowinistycz-nego personalnego w korporacji taksówkowej,by zdobyć pracę, również zmienia swoją płeć.Na uwagę zasługuje także film Blake’a Ed-wardsa „Victor/Viktoria“ (1982), w którym ko-bieta udająca mężczyznę udaje kobietę. Podob-nie rzecz ma się z parą przyjaciółek Connie iCarlą w filmie z 2004 roku w reżyserii Michae-la Lembecka pod tym samym tytułem.

Jak się okazuje, kobieta w męskim przebraniumoże więcej, lepiej, stoi wyżej w hierarchiispołecznej. Ale gdyby Lucyna pozostała Lucy-ną, Kasia Kasią, równie dobrze pierwsza na-prawiałaby samochody, a druga jeździłabytaksówką. Ale Ada nie jest Adamem, KrysiaKrystianem, a Maria Mariuszem. Dlatego Adamniej zarabia niż Adam, Krysia zajmuje niższestanowisku w firmie niż Krystian, a Maria mamniejsze szanse na awans niż Mariusz. Leczani Ada, ani Krysia, ani Marta nie chcą sięprzebierać. Chcą w sukience wymieniać koło wsamochodzie, z „pełnym makijażem“ zarzą-dzać firmą komputerową i „z brzuchem“ byćagentem nieruchomości.

Yentl chce studiować Talmud. Teena chce byćmężczyzną, Lucyna inżynierką, Ala chce być zAnią. Chcesz więcej?

Scena trzecia: „Yentl“

Scena czwarta: „Muskając aksamit“

Scena piąta: Komedia?Życie jest komedią dla tych którzy patrzą,

a tragedia dla tych którzy czują, Jonathan Swift

Page 17: Replika 09/07

„A Girl Like Me: The Gwen Araujo Story“, zu-pełnie nieznany w Polsce, telewizyjny film Ag-nieszki Holland z 2006 roku, dla wielu amery-kańskich transseksualistów i ich rodzin byłprzełomem. Zrealizowany dla kanału LifeTime, wielkiej stacji specjalizującej się dotądgłównie w produkcjach stricte familijnych (ku-charskich, poradnikowych), latem zeszłego ro-ku nie tylko został pokazany w prime-time’ie,ale zgromadził rekordową, zarezerwowanątylko dla największych kinowych hitów, wi-downię. Tylko podczas pierwszej emisji filmulosy Eddiego/Gwen śledziło grubo ponad pięćmilionów widzów! Równolegle z sukcesemkomercyjnym film Holland spotkał się z bardzożyczliwym przyjęciem prasy, otrzymał takżeszereg nagród, także od organizacji gay/les –między innymi tegoroczne prestiżowe GLAADMedia Awards (Gejowsko-Lesbijskie Przymie-rze Przeciw Dyskryminacji) w kategorii filmutelewizyjnego.

Myślę, że niezależnie od plusów i minusów te-go skromnego telewizyjnego obrazu, polskareżyserka już odegrała bardzo ważną rolę wprzełamywaniu zastanych stereotypów doty-czących życia osób transgenderowych. „GwenAraujo Story“ uruchomiła na przykład całą se-rię prasowych publikacji, comingoutowychwywiadów i, przede wszystkim, wymusiłastopniową zmianę w postrzeganiu transseksu-alistów. Reżyserka opowiadała mi na przykłado licznych pokazach filmu w Ameryce i Kana-dzie, które zawsze stawały się pretekstem doafirmatywnej manifestacji transseksualizmu.Na przykład po kanadyjskiej premierze „Gwen“w Vancouver (gdzie były kręcone zdjęcia) doHolland podeszły dwie zachwycone filmem,dziewczyny. Jedną z nich była Małgosia (córkaznanego polskiego profesora), drugą – GwenHoworth. Niegdyś Robert Howorth: niezależnyamerykański reżyser filmowy. Laureat festiwa-lu w Sundance. Małgosia i Robert byli małżeń-

stwem. Potem Robertprzeszedł operacjęzmiany płci, teraz na-kręcił o tym film. JakoGwen. Tytuł „She’s ABoy, I knew“.

Historia Gwen jestprawdziwa i, pomimodramatycznej pointy,pokrzepiająca. Hol-land opowiada o lo-sach Gwen (w tej roliświetnie obsadzonygwiazdor amerykańs-kich seriali, delikatnyJ.D. Pardo) w licznychretrospekcjach. Jesteśmy uczestnikami rozpra-wy sądowej. Od początku wiemy, że dziew-czyna nie żyje. Na sali siedzą sprawcy morder-stwa. Zadowolenie oprawców odbija się wdesperacji prostolinijnej rodziny Gwen. Powielu latach familia Araujo dorosła do zrozu-mienia prawdy o swoim synu, kuzynie, wnu-ku. O córce, kuzynce, wnuczce. O Gwen.

Znakomita finałowa scena, w której SylviaGuerrero, grana przez Mercedes Ruehl (Oscarza „Fisher King“) matka zamordowanejdziewczyny, w płomiennym przemówieniu,wyrzuca z siebie spazm zranionego rodzica,wołając: „She’s my daughter. Just a Girl“, są-siaduje z pierwszymi wątpliwościami, kolej-nymi depresjami, w końcu z pięciogroszo-wym szczęściem jej córki. Eddie urodził się wlatynoskiej, katolickiej rodzinie. Był najład-niejszy i najdelikatniejszy ze wszystkich. Bar-dzo nieśmiały, chciał być cieniem, ale byłświatłem, wokół którego skupiała się cała ro-dzinna uwaga. Ubierał sukienki mamy, wkła-dał bieliznę siostry, w lustrze widział zawszedziewczynę – Gwen (na cześć Gwen Stefani),nie Eddiego.

Holland z komercyjną wprawą wygrywa nie-komercyjne niuanse. Chwile zwątpienia natwarzy bardzo przystojnego mężczyzny, którystaje się ponętną kobietą, całe sekwencjewewnętrznego buntu matki, która musi wy-mazać dawną Sylvię, żeby pokochać i przedewszystkim zrozumieć nową córkę. OdnaleźćGwen. A potem starać się zaakceptować jejgłupie wybory. Jej szukanie szczęścia pod fa-talnymi adresami, naiwne myśli i bałamutnezaklinanie losu. W końcu jednak uda się jej na-wet przetrwać ból po odejściu dziecka. Choćbypo to, żeby innych bolało mniej.

Bestialsko zamordowana Gwen nie trafi na oł-tarze. Był zbyt młoda, zbyt naiwna i za dobra -jak na świętą. Ale queerowy ołtarzyk na pew-no jej się należy. A Holland należą się za tobrawa. Bijemy?

„A Girl Like Me: The Gwen Araujo Story“USA 2006, Reż. Agnieszka HollandZdj. David Frazee, Muz. Jan A.P. KaczmarekWyk.: J.D. Pardo (Eddie/Gwen Araujo), Merce-des Ruehl (Sylvia Guerrero), Leela Savasta (ChitaAraujo), Michael Dillman (Eddie w wieku 7 lat)

17

Tekst: Łukasz Maciejewski

GGwweenn nnaa oołłttaarrzzee!!

Twarz dziecka nie ma płci. Kiedy jednak oczy dziecka zaczną

dostrzegać różnice, może się okazać,że wnętrze chłopca widzi twarz dziewczyny. Nic tego nie zmieni

kult

ura

JD P

ardo

, źró

dło

ww

w.g

laad

.org

Page 18: Replika 09/07

18

ku l tu raTeksty: Ewa Tomaszewicz

Paweł Fischer-KotowskiMariusz Kurc

Tegoroczna, druga odsłona Festiwalu będziemiała miejsce w dniach 9-11 listopada w ki-nie Luna. Podczas 20 projekcji zostanie poka-zanych około siedemdziesięciu filmów krótko-,średnio- i długometrażowych: dokumenty, fil-my fabularne, eksperymentalne oraz bazującena konwencji filmu niemego. Podobnie jakrok temu, wszystkie projekcje będą podzielo-ne na bloki tematyczne: poświęcone rodzi-nom LGBT, młodzieży oraz gejom w sporcie.Części pokazów będą towarzyszyły spotkaniaz twórcami i dyskusje panelowe.

Wśród zaproszonych gości znaleźli się JacekPoniedziałek, który otworzy i zamknie festi-

wal, Ni-cholas Te-deschi –producentf i lmowy ,NovemberWanderin– reżyser-ka, AnnaTaszycka –f i l m o -znawczy-ni, KristianPetersen –r e ż y s e r ,W a y n eYung – re-żyser, Dan Borden – reżyser, Izabela Troja-nowska – aktorka, Krystyna Prońko – pio-senkarka, jak również przedstawiciele am-basad i instytutów kultury krajów, z którychpochodzą prezentowane filmy, m. in. z Ka-nady i z Francji. Wśród dodatkowych atrak-cji planowane jest nagrodzenie najlepszychfilmów oraz występy: wokalistki jazzowejKaroliny Glazer i rockowo-elektronicznegozespołu Point Kwadrat. 10 listopada w klu-

bie Eternal będzie miała miejsce imprezapromująca festiwal. (ET)

Szczegółowy program Festiwalu zostanieprzedstawiony w drugiej połowie paździer-nika na stronie: wwwwww..pprryyzzmmaattffeessttiiwwaall..wwaaww..ppll

„Replika“ objęła patronat medialny nad Fes-tiwalem.

FFeessttiiwwaall FFiillmmoowwyy „„PPrryyzzmmaatt““

Po raz pierwszy w Polsce w telewizyjnym rea-lity show głośno dyskutuje się o orientacji sek-sualnej uczestników. Czwarta edycja Big Bro-thera ruszyła we wrześniu w TV4

– Miałam straszne wątpliwości, kiedy wcho-dziłam do tego programu. Czy faktycznie chcęto zrobić, czy faktycznie chcę dać sobie przy-piąć stempel „lesbijka“, „kochająca inaczej“.Bo przecież tak się na nas patrzy, nie inaczej –mówiła Magda Czmuda w „Pokoju Zwierzeń“.Deklaracja Magdy dotycząca jej homoseksualizmuspotkała się z całkowitą akceptacją mieszkańcówdomu. – Strasznie mnie to poruszyło – mówi Mag-da. – Widzę, że jedenaście obcych mi osób myślidokładnie tak samo jak ja. To jest coś cudownego!

Ostatnio jedna z uczestniczek przyznała, żejest biseksualna. – Dla mnie to bez różnicy, wjakim związku będę – powiedziała Kasia Le-nartowicz. (PFK)

HHoommoo BBrrootthheerr

Brand Upon the Brain, reż. G. Maddin. Film będzie wyświetlany podczas tegorocznej edycji festiwalu

foto

: Ada

m L

. Wei

ntra

ub

Brand Upon the Brain

foto

: Ada

m L

. Wei

ntra

ub

CChhuucckk ii LLaarrrryy –– kkrryyppttoohheetteerryyccyyW erze po „Tajemnicy Brokeback Mountain“ niemożemy spodziewać się już jawnej ordynarniehomofobicznej „komedii o pedałach“ – i bardzodobrze. Hollywood jest w trakcie antyhomofo-bicznego leczenia i „Państwo młodzi – Chuckand Larry“ jest tego leczenia efektem. Co nieznaczy, ze w Hollywood zapomniano już owszystkich stereotypach dotyczących gejów. Niemówiąc już o z lekka żenującym dydaktyzmie.

By uniknąć skomplikowanych operacji formal-nych z ubezpieczeniem swych dzieci po śmier-ci żony Larry proponuje Chuckowi zawarciezwiązku. Obaj są kumplami-strażakami (jaknajbardziej hetero). Chuck mówi „tak“ i tak za-czyna się zabawa. Komediowość sytuacji wy-nika z odwrócenia ról – zwykle przecież to ge-je muszą udawać heretyków. Tymczasem tuChuck i Larry muszą szybko „nauczyć się“, cojest „gejowskie“, a co nie – np. natychmiastkupują kompakty Cher, Barbry Streisand, Lizy

Minnelli i oczywiście Wham!Niektóre dowcipysą autentycznie śmieszne, ale większość trzy-ma poziom z wcześniejszych filmów z Ada-mem Sandlerem. Są też smaczki. Ving Rha-mes, który w „Pulp Fiction“ obiecywał zrobić zdupy Zeda jesień średniowiecza, tu jest zwa-listym i posępnym kryptogejem dokonującymcoming outu pod wpływem naszych bohate-rów. A sędziego mającego rozstrzygnąć, czyChuck i Larry rzeczywiście są homo, gra gej Ri-chard Chamberlain.

Na koniec przesłanie zostanie nam podane natacy przez tzw. autorytet, którym obowiązko-wo musi być doświadczony mężczyzna hete-roseksualny u władzy. Dowiemy się dzięki nie-mu, że – to już mój skrót – gej jest okej.Amen. (MK)

„Państwo młodzi – Chuck i Larry“reż. D. Duga, wyk. A. Handler, K. James

Page 19: Replika 09/07

Tytuł „niesformatowani“ wbrew pozorom nie od-nosi się do bohaterów książki jako ludzi wyjątko-wych czy wybitnych, ani nawet „innych“. Autor-ka, rozmawiając z tymi, których kulturowy doro-bek kształtuje wrażliwość kolejnych pokoleń od-biorców i uczestników kultury, pokazuje ich wysi-łek, ciągły trud formowania, właśnie formatowa-nia siebie (i ucieczki od stagnacji odnalezienia for-

19

Opublikowana właśnie pracaIzabeli Filipiak (wywiad z I.

Filipiak – s. 7-9) „Obszary odmienności.Rzecz o Marii Komornickiej“ jest książką pio-nierską, a jej nowatorstwo uwidocznia sięna kilku płaszczyznach. Po pierwsze, Filipiakzaczęła swoje badania nad życiem i twórczościąKomornickiej/Własta, nie podążając żadnym zjuż ustalonych tropów tej biografii. Odrzuceniemyślenia mitograficznego pozwoliło autorce naobalenie obrazu Komornickiej – cudownegodziecka epoki, które w napadzie obłędu neguje

siebie i skazuje się na samotność i wykluczenie.Tytułowe „obszary odmienności“ to kolejnewcielenia Komornickiej, kolejne projekty tożsa-mościowe, których realizacja pozwalała jej nawnoszenie do polskiej kultury nowych jakości,spojrzenia zarówno z głębokiego „wewnątrz“,jak i z dystansu.

Izabela Filipiak nie postawiła sobie też za celrozwikłania „tajemnicy“ Komornickiej – dro-biazgowo rekonstruując klimat epoki, prawdo-podobne wydarzenia zakodowane w źródłach,strzępy wspomnień i aluzji, autorka pokazujewprost, że nie jesteśmy w stanie dowiedziećsię o Komornickiej/Właście wszystkiego. A Ta-jemnicy Własta należy się szacunek, nie zaśsensacyjne, pseudomedyczne diagnozy i teorie.

Jeśli jednak pozwolimy przemówić i MariiKomornickiej, i Piotrowi Włastowi, to usły-szymy głos, który bez wątpienia zaskoczynas nawet nie aktualnością, ale swoimwręcz proroczym tonem. Projekt kulturowyWłasta zasadza się na różnorodności, od-mienności, zniesieniu normy. To projekt an-tyglobalizacyjny, queerowy: przeciwny ma-sowości, powtarzalności, fałszywym świado-mościom, wytworzonym, płytkim tożsamoś-ciom. „Czy jesteśmy przyszłością Marii Ko-mornickiej?“, pyta w zakończeniu książki Iza-bela Filipiak. Dzisiaj chyba jednak wciąż nie,apostołowie i apostołki peryferii to wciążnieliczna grupa. Czeka nas więc ogromnapraca nad zmianą – a książkę Izabeli Filipiakmożemy uznać za projekt manifestu. (MP)

Teksty: Michał PłaczekEwa TomaszewiczMariusz Kurc

Izabela Filipiak„Obszary odmienności. Rzecz o Marii Komornickiej“słowo/obraz terytoria,Gdańsk 2007

AAppoossttoołł((kkaa)) PPeerryyffeerriiii

ku l tu ra

NiesformatowaniKatarzyna Bielas„Niesformatowani“,Znak 2007

my jedynej i ostatecznej) – także poprzez ekspre-sję sceniczną, pisarską. Ekspresję, która, sięgającpo wzorce zastane, wypracowuje nowe, to, cojest znakiem każdej drogi osobowego rozwoju,formatowania tożsamości nie-do-sformatowania.

Swoją książką Katarzyna Bielas, laureatka tego-rocznego Hiacynta, nagrody Fundacji Równoś-ci, zaprasza do dwudziestu rozmów z ludźmi, zktórymi nie trzeba się zgadzać, identyfikować ,co więcej – których wcale nie trzeba lubić. Ale

Ala ma Alę

Najlepsze pomysły są proste.Wobec wielkiego niezrozumie-nia, czym jest współczesna myśl

lewicowa, „Krytyka Polityczna“ opracowała i wy-dała „Przewodnik lewicy“ (patrz s. 5). Niezależnieod niej Robert Biedroń, przewodniczący KampaniiPrzeciw Homofobii, wpadł na podobny pomysł wbranży, w której jest ekspertem – czyli w kwestiigejowsko-lesbijskiej. Inspiracją do napisania „Tę-czowego elementarza“ były pytania zadawaneBiedroniowi w okresie jego wieloletniej działal-ności. Taką też formę ma jego praca – są to pros-te, czasem wręcz naiwne pytania, na które autorudziela prostych i ciekawych odpowiedzi.

Robert Biedroń„Tęczowy elementarz“, Adpublik 2007

W Polsce mitów, przeinaczeń i zwykłych bzdurna temat homoseksualności napisało się iwciąż pisze się bardzo dużo. Dlatego „Tęczo-wy elementarz“ ma moc odświeżającą. Od-biorcami książki Biedronia są przede wszystkimgeje i lesbijki, ich przyjaciele, rodzice a takżewszyscy inni, którzy o homoseksualności wiedząniewiele. Podejrzewają jednak, że „wiedza“ naten temat, którą usiłuje wpajać IV RP, to wielkaściema obliczona na poklask homofobów.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że książkę o oso-bach homoseksualnych napisał doświadczony wsporach i dyskusjach gej. Nic o nas bez nas. Wnormalnym kraju „Elementarz“ byłby lekturą pod-czas lekcji o homofobii na etyce i podczas lekcji oorientacjach seksualnych na biologii. (MK)

dzięki rozmowom z którymi można spojrzećinaczej na świat. (ET)

Wśród sportretowanych znaleźli się: Nina Andrycz,Michał Witkowski, Hanna Krall, Janina Katz, Małgo-rzata Braunek, Lech Janerka, Zbigniew Libera, Ma-rek Kondrat, Sławomir Idziak, Maria Janion, Kazi-miera Szczuka, Marek Koterski, Krzysztof Majchrzak,Grzegorz Ciechowski, Bartosz Żurawiecki, DorotaNieznalska, Artur Żmijewski, Magdalena Mosie-wicz, Wojciech Waglewski, Marian Pankowski.

Page 20: Replika 09/07

20

Teksty: Krzysztof Tomasik

Dwa opasłe tomy korespon-dencji Jana Lechonia z Mieczy-

sławem Grydzewskim to gratka dla wszyst-kich, którzy chcą nie tylko przypomnieć sobiewizerunek poety znany z podręczników szkol-nych, ale także poznać Lechonia-homoseksu-alistę. Listy pochodzą głównie z lat 1945-1956, kiedy autor „Balu u senatora“ osiadł wStanach Zjednoczonych, a jego wieloletniprzyjaciel i wydawca mieszkał w Londynie.Tematów rozmów przez ocean jest wiele, boteż sporo dzieje się w polityce, omówienia

wymaga też ścisła współpraca redakcyjna,zawsze znajdzie się jednak miejsce na obga-danie kolejnych znajomych. Lechoń niechętniepisze o swoim życiu intymnym, w żadnym zlistów nie pada nazwisko jego ówczesnegopartnera – Aubrey’a Johnstona – jednocześnieniezmiernie spragniony jest wszelkich infor-macji na temat znajomych homoseksualistów,dopytuje się i żartuje: „Piszesz mi, że Bormanjest zakochany w Łempickim ,po uszy’. Tobardzo ciekawe, ale głowię się, jak towygląda – napisz mi jakieś szczegóły“. Gry-dzewski czasem spełnia prośby, pod koniec1949 r. pisze o perypetiach Antoniego Bor-mana, który wynajmował mieszkanie u Mar-iana Hemara: „Kłócą się i Hemar chce go wy-

rzucić. Niedawno zagroził mu procesem o or-gię, o ile nie wyprowadzi się w ciągu trzechdni. U Bormana był Łempicki i Tala Potocka(bardzo ładna, ale zupełne zwierzątko). Podo-bno jakaś lokatorka podsłuchała, że Tala krzy-czała: ,Leżycie z gołymi dupami na łóżku, a coja, biedna kobieta, mam z tego?’ zniszcz tękartkę“. Lechoń szybko zrewanżował się infor-macją: „Nie wiem, czy Ci pisałem, że Zosia R.zawróciła w głowie jakiejś bogatej lesbijce,która gotowa jest na nią przekazać majątek“.I tylko czasem, kiedy już dużo nagromadziłosię wiadomości o tym „kto jest“ i jakie zajmu-je stanowisko, poeta narzekał obłudnie: „Wżyciu moim nie przypuszczałem, że pederaścinaprawdę mogę owładnąć światem“.

LLeecchhoońń ggeejjoowwsskkii

ku l tu ra

Mieczysław GrydzewskiJan Lechoń„Listy 1923-1956“Biblioteka „Więzi“, 2006

Divy górą!

Debiutancka powieść Remi-giusza Grzeli powinna raczejnosić tytuł „Jesteś moją Bogi-

nią“, bowiem książka to hołd dla gejowskichdiv, jakiego jeszcze nie było w polskiej litera-turze. Na kolejnych stronach aż roi się odzmyślonych i rzeczywistych, ale zawsze mag-netycznych i fascynujących kobiet o powikła-nych życiorysach: przedwojenna pieśniarkaVera, aktorka i poetka Stanisława Zawiszanka,Erika Rosner, Marlena Dietrich, Nina Andrycz,Anna Prucnal... Początkowo wszystko wska-

zuje na to, że główny bohater – młody dzien-nikarz, który opowiada nam swoje perypetie,to gej, który z jakiegoś powodu nie chce siędo tego przyznać. Najbardziej przerażony ta-ką możliwością okazał się autor, więc żebyodsunąć „podejrzenia“, wprowadził szeregmało prawdopodobnych wątków. W efekciehomoseksualistami okazują się niemal wszys-cy występujący w powieści mężczyźni, z wy-jątkiem narratora oczywiście. A jakby tego by-ło mało, pojawia się jeszcze gej prosto z Pa-ryża, który wieczorami staje się drag queenLolą. Przy nim główny bohater ze swoją naj-lepszą przyjaciółką przerobioną na jegodziewczynę wygląda prawie na heteryka. Pra-wie robi jednak różnicę.

Remigiusz Grzela„Bądź moim Bogiem"W.A.B., 2007

Literatura wobecodmieńców

Tytułowe „Homo niewiadomo“to wszystko, co w polskiej litera-

turze znalazło się poza normą. Aby to zbadać,autor przygląda się, co jest „męskością“ i „kobie-cością“, jak konstruuje się tożsamość, a przedewszystkim jaką rolę odgrywa w tym wszystkimhomoseksualizm. Warkocki w żadnym miejscunie ociera się o banał, często już punkt wyjściajest zaskakujący, kto by np. wpadł na to, żebyprzyjrzeć się seksualności w książkach AndrzejaStasiuka? Poza Stasiukiem badana jest twórczośćIzabeli Filipiak, Grzegorza Musiała, Michała Wit-kowskiego, Bartosza Żurawieckiego; przypom-niana jest także prekursorska pod względem te-matyki książka Marcina Krzeszowca.

Błażej Warkocki to bez wątpienia jeden z najlep-szych znawców tematyki gejowsko-lesbijskiej wpolskiej prozie i poezji. Ten wyjątkowo płodny au-tor od lat publikuje w licznych pismach literackich,był współredaktorem „Homofobii po polsku“, a naportalu Inna Strona prowadzi rubrykę „zBOOKi –Felietony o książkach“. „Homo niewiadomo“ toswoiste podsumowanie jego dotychczasowychzainteresowań, praca, bez której nie będzie się jużmogła obejść żadna analiza stosunku polskiej lite-ratury do homoseksualizmu.

Błażej Warkocki„Homo niewiadomo. Naj-nowsza polska proza wobecodmienności“, Sic! 2007

re

kl

am

a

Page 21: Replika 09/07

21

Czy w czasach krynolin i buduarów istniały lesbijki?I jak sobie radziły? Znany dramaturg i reżyser DavidMamet podpowiada: np. stawały się luksusowymikurtyzanami, które „dobroczyńców“ widywały kilkarazy w miesiącu, a codzienne życie układały sobie z„przyjaciółką“. I wszystko grało, dopóki któraś z

nich nie straciła nagle głowy dla młodziutkiejdziewczyny. U Mameta to dopiero początek wielukomplikacji, ale nie wątek detektywistyczny jest tunajciekawszy, największa wartość to kreacja EwyWiśniewskiej, która w roli Anny po raz kolejny po-twierdza klasę i talent. (Krzysztof Tomasik)

David Mamet „Bostońskie małżeństwo“przekład: Julita Grodekreż. Romuald Szejd wyk. E. Wiśniewska, J. Bogacka, J. Pokojska Teatr Scena Prezentacje w WarszawiePremiera: 11 maja 2007 r.

LLeessbbiijjkkii zz BBoossttoonnuu

Tekst: Mariusz Kurc

„„II BBóógg ssttwwoorrzzyyłł ttrraannsswweessttyyttęę““

kult

ura

Rafa la la Show u Jandy

Rafalala (velRafał) jestosobą trans-s e k s u a l n ą ,transgendero-wą, transwes-tytą, „kobietąz penisem“(jak sama osobie mówi),która wyreży-serowała i za-grała głównąrolę w filmie

dokumentalnym „I Bóg stworzył transwesty-tę“. Film na tyle spodobał się Krystynie Jan-dzie, laureatce tegorocznego Hiacynta Funda-cji Równości, że zgodziła się na jednorazowypokaz połączony z monodramem Rafalali wswym Teatrze Polonia.

Ten amatorski obraz wygląda zaskakująco pro-fesjonalnie. Autorka podeszła do tematu – czyliw dużej mierze do samej siebie – z odświeżają-cym dystansem, zaprawionym dawką autoiro-

nii. Bardzo tłumnie zgromadzona publicznośćco chwila wybuchała śmiechem, a na koniecnagrodziła bohaterkę długą owacją.

Świetne w „I Bóg stworzył transwestytę“ są sek-wencje sond ulicznych na transseksualne tema-ty przeprowadzanych przez Rafalalę. Zapytanao stosunek do osób transseksualnych starszaPani odpowiada: „No, wie Pani, ja jestem kato-liczką…“, a młody chłopak twierdzi, że trans-seksualizm jest chorobą psychiczną, choć niepotrafi uzasadnić tej opinii. Przeważają wypo-wiedzi pozytywne, choć uprzedzenia wyłażą zludzi, gdy Rafalala drąży temat.

Jest również w filmie bardzo ciekawy wywiad zmężczyzną, który przeszedł operację zmiany płci(m.in. opowiada ze szczegółami o tym, jak formo-wano jego członka). Horyzonty seksofobów możeposzerzyć rozmowa z Patrykiem, który nie wstydzisię, że podobają mu się kobiety z penisami.

Nieodparcie śmieszna – ale też pouczająca –jest sekwencja z matką bohaterki, która m.in.recytuje wierszyk o dupie. Gdy badająca grani-

ce jej tolerancji Rafalala pyta: „A co byś zrobi-ła, gdybym pewnego dnia przyszła i powie-działa, że jestem ogórkiem?“, wybucha bezwahania: „To bym Cię w beczce zakisiła!“.

Jak umowne są sprawy związane z „gender“, czy-li płcią kulturową, pokazuje rozmowa Rafalali zczterema dziewczynami o tym, czym jest kobiecośći jak kobieta powinna uwodzić mężczyzn. Ich po-rady Rafalala wprowadza w życie, natychmiastpróbując oczarować przygodnych facetów naMarszałkowskiej. Musicie to zobaczyć. Pozostajewięc mieć nadzieję, że „I Bóg stworzył transwesty-tę“ będzie jeszcze gdzieś wyświetlany. (MK)

Rafalala Show,Teatr Polonia,Warszawa4.09.2007. Kolejna odsłonaRafalala Show bę-dzie miała miejsce30 października wCentrum Artystycz-nym Montownia.

re

kl

am

a

foto

: G. M

ehrin

g

Page 22: Replika 09/07

22

Jest wrzesień. Słońce nareszcie trochę odpuszczai temperatura spada do akceptowalnej. W za-mian atmosfera na wyspie rozgrzewa się z każ-dym dniem – wrzesień na Lesbos to coroczneświęto kobiet. Siódmy Eressos Women's Festivalto artystyczna, duchowa i cielesna fiesta: kon-certy, prezentacje te-atralne, wystawy, wyda-rzenia sportowe, wyciecz-ki i tradycyjne nocne im-prezy z udziałem ponoćnajlepszych DJek z branży.Ciężko spotkać tu Polki, zato pary z Niemiec, Anglii iHolandii odwiedzą greckąwyspę niezawodnie,każdego roku. Miejscowe,tęczowe kluby pękają wszwach. Moon Kantyna –wychodząca na samąplażę, Tenth Muse Bar – zuroczym ogródkiem podpomnikiem Safony, AquaBar, a także sklepy z asor-tymentem queer – LyxnariGift Shop i Kinky Planet.

Kształt Lesbos naturalniedzieli ląd na trzy części. By w pełni oddychaćatmosferą festiwalu, jesteśmy w jego sercu, tu,gdzie urodziła się Safona, na zachodniej „no-

dze“ wyspy, w Skala Eressos. Choć temperatu-ra nieco odpuściła, lato jeszcze w pełni, więcwszyscy chętnie korzystamy z uroków morza.Tutejsza plaża jest jedną z piękniejszych na ca-łej Lesbos. W odróżnieniu od innych – kamie-nistych i wąskich – tu czeka na nas długi na trzy

kilometry, szeroki,złoty pas piasku.Część plaży niepi-sanie została odda-na we władaniewyłącznie dziew-czynom. Przycho-dzą tu parami, nie-rzadko z dziećmi,są różnych narodo-wości i w każdymwieku. Wiele z nichzostaje na noc –sporo jest rozsta-wionych namio-tów, także w tęczo-wych kolorach.Śpią też pod gołymniebem, w campe-rach lub – jak my –w zwykłych samo-chodach, którymi

dojechały do Eressos. Grecja jest gościnna ibezpieczna, można więc spać spokojnie, a po-ranek na pewno będzie słoneczny i ciepły.

Będąc na wyspie, warto, obok festiwalu i uro-ków Eressos, poznać też kilka innych tajemnic– Lesbos to przecież nie tylko morze. Cały lądwypełniają oliwkowe gaje, kozy i góry. Skałypochodzenia wulkanicznego układają się wfantastyczne kształty, a drogi zawile tnącewyspę zdają się być ścieżkami w futurystycz-nym muzeum rzeźby. Możecie być pewni, żejuż sam przejazd między miasteczkami, którewarto odwiedzić, będzie niemałą atrakcją.Księżycowy krajobraz, przepaście i ogromna,bezludna niemal przestrzeń – na naszych tra-sach na każde 50 kilometrów mija nas nie wię-cej niż 20 samochodów – cudownie.

Przemieszczać się można na kilka sposobów –tradycyjnym i wciąż szeroko rozpowszechnio-nym środkiem transportu jest osioł (choć śro-dek to zapewne czasami uparty). Na turystówpragnących zapoznać się z tajnikami jazdywierzchem w greckim stylu czekają „donkeyfarms“ (najbardziej znana koło Eftalou). Kilku-godzinne trekkingi reklamowane są jakowspaniała okazja, aby poznać prawdziwą Les-bos. W rzeczywistości osły sprawiają wrażenieprzemęczonych, przegrzanych i bezgraniczniesmutnych (może taka już natura osła?) i wcalenie zapraszają do wspólnej wędrówki. Z tegowzględu polecam podróżowanie bardziej zme-chanizowanymi środkami lokomocji. Pow-szechne są usługi typu „rent a car“, jeżeli więc

GGrrzzeecczznnee ddzziieewwcczzyynnkkiiiiddąą ddoo nniieebbaa,, nniieeggrrzzeecczznnee ddoo EErreessssooss po

dróż

e

Tekst i zdjęcia: Anna Pilż

Opisy w turystycznych folderach mówią o niej:„Egejski Ogród“ i „Kraina Słońca“. Wyspa jak wyras-

tający z morza gaj oliwny, przecięta serpentynąpustych, urzekających dróg. Jakkolwiek brzmi to

patetycznie, nie odbiega wcale od prawdy. Dodajdo tego przytulone, rozkochane w sobie dziew-

czyny, tęczowe kluby, tęczowe słatki i plaże tylkodla kobiet. Oto Lesbos – prawdopodobnie naj-lepszy zakątek świata dla wszystkich dziewczyn

celebrujących tu swoje przed- i poślubne podróże

Page 23: Replika 09/07

23

tylko zarezerwujecie sobie dwa lub cztery kołakilka dni wcześniej, nie będzie problemu ztransportem. Na pierwszym miejscu naszej lis-ty rankingowej (po przejechaniu wyspy wszerzi wzdłuż wszystkimi dostępnymi pojazdami)wylądował quad. Atrakcyjny sam w sobie po-jazd świetnie sprawdza się na „odcinkachspecjalnych“, które stanowią standard drogo-wy wyspy. Dobrą opcję stanowi też wypoży-czenie skutera – tani i szybszy od quada, wy-maga jednak pewnego doświadczenia. Uni-wersalnym wyborem jest samochód – za dobękomfortu podróżowania na czterech kołach za-płacimy od 30 do 150 euro (dla porównania –za skuter 15 euro, za quada – 20 euro za do-bę). Pozostają jeszcze oczywiście środki trans-portu publicznego. Autobusy jednak nie łącząwszystkich miasteczek bezpośrednio. Z wielumiejsc na wyspie do rzeczonego Eressos moż-na dojechać tylko z przesiadką i – co więcej –tylko raz dziennie. Taksówki też nie są pow-szechnie dostępne – w sezonie turystycznymjest ich zwyczajnie zbyt mało – komu się uda,za 2-3 km przyjemności zapłaci około 5 euro.Tyle o komunikacji.

Lądując na Lesbos, trafiamy do Mitilini – toniepisana stolica wyspy, miejsce pracy niemalwszystkich jej mieszkańców i zarazem jedyne-go lotniska. Jeżeli Mytilini i Eressos wpiszemyw trójkąt, to trzecim jego wierzchołkiem będzieMolivos – miasteczko, którego grzechem było-by nie poznać. Zbudowane zostało na zbo-czach góry, tak stromej, że uliczki to w więk-szości schodki – brukowane, przecinające się irozwidlające w zaskakująco nieregularnym ryt-mie. Skarbów miasta broni twierdza na szczy-cie wzgórza – aktualnie zamknięta dla zwie-dzających, ale sprzed jej bram roztacza sięurzekający widok, dla którego warto wdrapaćsię nad dachy Molivos. Urok miasta buduje zpewnością ukształtowanie terenu, morze iport, kawiarnie i tawerny z tarasami wycho-dzącymi ze skał. Najwięcej jednak magii doda-ją miastu dachy z bluszczu i winogron, którerozpięto nad wszystkimi niemal ulicami. Słoń-ce, przeciskając się przez liście, gra światłem icieniem na brukowanych schodkach, tworzącucztę dla oczu i fotografów. Zaznaczcie to jakoobowiązkowy punkt podróży!

Nie dalej jak trzy kilometry stąd czeka kolejnaatrakcja – to gorące źródła Efthalou. Ich właś-ciwości lecznicze przyciągają tu ponoć wieluGreków. Jeszcze więcej jednak jest turystów,których kusi perspektywa zanurzenia się wczterdziestostopniowym źródle, by zaraz po-tem wskoczyć do morza. Basen z gorącą, uz-drawiającą wodą stoi na samej plaży. Aby niebyło w nim tłoku, każdy chętny do kąpieli dos-taje swój numerek i czeka w kolejce. Na przy-jemność korzystania ze źródła kuracjusz ma 45

minut, co dla niektórych i tak może okazać sięzbyt mało, by przełamać barierę, jaką tworzyrzeczone czterdzieści stopni!

Jeśli wybraliście się tu na wycieczkę z Eressoslub Mitilini, nie musicie wieczorem znów wra-cać przez całą wyspę. Piętnaście minut drogina zachód od Molivos, we wsi Anaxos znaj-dziecie urocze miejsce, by zostać na noc. „Fra-uenpension Fengari“ to studio – jak głosi naz-wa – tylko dla dziewczyn. Dom z widokiem namorze zaadaptowany na hotel prowadzą ot-warte i gościnne Sigi i Ava. Każdy z pokoi zos-tał zaprojektowany i urządzony na swój włas-ny sposób, przed domem wiatr od morza targatęczową flagę, a gości pensjonatu podpatrujątylko kozy. W Anaxos, choć turystycznie tomiejsce zupełnie nieatrakcyjne, można dobrzezjeść. Na plaży, w barze u Greka podają sma-żone ryby, tradycyjne greckie spaghetti (wspa-niałe!), mousakę (dla wszystkich, którzy lubiąbaraninę i bakłażany) i oczywiście grecką sałat-kę. To wszystko należy popić miejscową retzi-ną (winem o zapachu żywicy) lub ouzo (wers-ja dla amatorów wódki i anyżu).

Jeżdżąc po wyspie, warto skręcać w małe, wąskiedrogi – często kończą na dzikich plażach, innymrazem doprowadzą nas do zabytkowych monas-tyrów. Nie ma w nich przewodników, biletów zawstęp, nie ma turystów ani nawet tabliczek infor-mujących o nazwie lub historii. W słońcu błyszczykrzyż, rośnie drzewo figowe, pod nim kilka zaspa-nych kóz i pies – ani pasterski, ani obronny.

Dzięki takim właśnie miejscom, których naprawdęnie trzeba długo szukać, Lesbos łączy w sobie rów-noległe światy – jedna strona to otwarci ludzie, fes-tiwal, „Kraina Słońca“, turystyka typu „Women On-ly Holidays“, kolorowe plaże i wino, druga stronato cisza w głębi lądu, zapach kóz i liści figowych,bezludny, upalny oliwkowy gaj. Co wspaniałe,światy te łączą się naturalnie w jeden harmonijnykrajobraz, w jedną spójną przestrzeń. Czy każdyznajdzie w niej coś dla siebie? Nie, na pewno nie.Jeśli ktoś szuka drogich hoteli, głośnych klubów,rozwiniętej bazy turystycznej – niech jedzie gdzieindziej. Jeśli jednak potrzebujecie spokoju, muzyki inareszcie całkowitej akceptacji – jesteście u siebie.Warto odwiedzić: www.sapphotravel.com, www.womensfestival.eu, www.fengari.org

W listopadzie ruszy nowy portal prowadzony przez Kampanię Przeciw Homofobii poświęcony tolerancji iróżnorodności. Znajdą się w nim artykuły poświęcone ciekawym projektom realizowanym w całej Polsce,reportaże, wywiady z osobami działającymi na rzecz zmiany naszego świata na trochę lepszy, a także teks-ty eksperckie przybliżające czytelnikom, dlaczego w Polsce tak trudno o tolerancję i szacunek do bliźniego.Kampania Przeciw Homofobii znalazła się w wąskim gronie polskich organizacji, którym na ten cel Ministerst-wo Pracy i Polityki Społecznej przyznało dotację w ramach Europejskiego Roku Równych Szans dla Wszyst-kich. Rok jest inicjatywą Komisji Europejskiej i ma promować ideę różnorodności. Ambasadorami Roku wPolsce będą Maryla Rodowicz i Maciej Stuhr. Jedną z Twarzy Roku został zgłoszony przez KPH Tomik Tybora.

Tematyka dyskryminacji ze względu na płeć, wiek, rasę i pochodzenie etniczne, religię i wyznanie, niepełno-sprawność i oczywiście orientację seksualną po raz pierwszy znajdzie się pod wspólnym adresem w tak roz-budowanej formie. Portal promować będzie akcja „Ciebie to też dotyczy. Reaguj na dyskryminację!“, jak na KPHprzystało – bardzo oryginalna. Chcemy, żeby portal był interesujący, żebyście znaleźli w nim poruszające ważnetematy artykuły, dlatego zapraszamy was – czytelników „Repliki“ – do aktywnego włączenia się w budowanieportalu. Jeśli macie pomysł na tekst albo chcielibyście o czymś ważnym napisać – czekamy na propozycje! KKoonnttaakktt:: [email protected]

Multikulti – portal o tolerancji i różnorodności

Page 24: Replika 09/07

Recommended